Jest „Zrzuta”, będzie spotkanie
25 lutego w siedzibie Ministerstwa Sprawiedliwości odbędzie się spotkanie członków kierownictwa resortu ze związkami zawodowymi. Zdaniem sądowniczej Solidarności zaproszenie na rozmowy to efekt prowadzonej od kilku tygodni akcji „Zrzuta”, polegającej na wysyłaniu do ministra Marka Biernackiego jednogroszówek. – Cieszymy się, że jest wreszcie reakcja. Liczymy, że ministerstwo potraktuje to spotkanie poważnie i pojawi się na nim szef resoru, pan Marek Biernacki. Dotychczas, nawet jeżeli dochodziło do rozmów z przedstawicielami ministerstwa, byli to zazwyczaj urzędnicy niższego szczebla, bez żadnych umocowań do podejmowania wiążących decyzji. Takie spotkania nas nie interesują – mówi Edyta Odyjas, przewodnicząca MOZ NSZZ Solidarność Pracowników Sądownictwa.
Akcja „Zrzuta” trwa od 23 stycznia. Pracownicy sądów z całej Polski wysyłają na adres Ministerstwa Sprawiedliwości groszówki. Jak tłumaczą związkowcy, uzbieraną w ten sposób kwotę szef resortu powinien przeznaczyć na szkolenia z komunikacji. Podkreślają, że choć Marek Biernacki kieruje MS od maja zeszłego roku, do tej pory nie znalazł nawet kilku minut, aby spotkać się ze stroną społeczną i wysłuchać jej postulatów.
Groszówkowy happening to kolejny etap protestów organizowanych przez sądowniczą Solidarność. W grudniu ubiegłego roku urzędnicy sądowi wysyłali do ministerstwa ponad 2 tys. pasków ze swoimi wynagrodzeniami, 3 miesiące wcześniej przed siedzibą resortu stanęło namiotowe miasteczko. – We wrześniu 2013 roku złożyliśmy również skargę do Trybunału Konstytucyjnego odnośnie prawa do strajku. Obecnie jako pracownicy sądów nie mamy prawa do tej formy protestu, co w naszej ocenie jest zupełnie nieuzasadnione – zaznacza przewodnicząca.
Pracownicy sądownictwa domagają się od resortu sprawiedliwości przede wszystkim waloryzacji wynagrodzeń zamrożonych od pięciu lat. – Z roku na rok realna wartość naszych wynagrodzeń spada. Przeciętny urzędnik zatrudniony w sądzie zarabia realnie ok. 27 proc. mniej niż 5 lat temu – mówi Odyjas.
Kolejna sprawa to dysproporcje w wynagrodzeniach pracowników zatrudnionych na tych samych stanowiskach w poszczególnych sądach. – Urzędnik sądowy, pracownik obsługi czy asystent sędziego w sądzie „A” może zarabiać nawet kilkaset zł więcej, niż taki sam pracownik w sądzie „B”. Przy naszych zarobkach to jest ogromna kwota. Znaczna część szeregowych pracowników sądów zarabia w granicach 1200-1300 zł netto – zaznacza przewodnicząca sądowniczej „S”.
Powodem akcji protestacyjnych organizowanych przez pracowników sądownictwa jest również chęć uzyskania wpływu na to, co dzieje się w sądownictwie powszechnym. Zdaniem związkowców, gdyby kolejni ministrowie konsultowali swoje pomysły z pracownikami sądów, wymiar sprawiedliwości funkcjonowałby znacznie sprawniej. – Zamiast tego mamy pasmo kompromitacji, jak chociażby zamieszanie z korespondencją sądową. Podmiotem bezpośrednio odpowiedzialnym za tę aferę jest Centrum Zakupów dla Sądownictwa, które zajmuje się również m.in. zakupem artykułów biurowych dla sądów. Od kiedy tak jest, dostajemy nieklejące się koperty, połamane ołówki i papier tak cienki, że nie da się na nim niczego wydrukować. To z pozoru błahe rzeczy, ale każda taka drobnostka wpływa negatywnie na efektywność naszej pracy i wydłuża czas rozpatrywania spraw – tłumaczy Edyta Odyjas.