Solidar Śląsko Dąbrow

Jest drogo? Drogo to dopiero będzie

Ceny energii, paliw i podstawowych produktów szokują? Lepiej zapnijcie pasy. Parlament Europejski przyjął projekt zmian w systemie opłat za emisje CO2. Klimatyczny parapodatek będzie coraz wyższy. Na dodatek płacić będą go wszyscy, a nie jak dotąd tylko energetyka i przemysł.

22 czerwca Parlament Europejski poparł trzy projekty wchodzące w skład „Fit for 55”, czyli pakietu rozwiązań, który radykalnie zaostrzy politykę klimatyczną Unii Europejskiej i znacząco zwiększy jej koszty. Najważniejszy z nich to zmiany w EU-ETS, unijnym systemie handlu uprawnieniami do emisji CO2. W uproszczeniu polega on na tym, że każda elektrownia konwencjonalna czy przedsiębiorstwo przemysłowe, którego działalności towarzyszy emisja gazów cieplarnianych, musi kupować specjalne uprawnienia emisyjne. Jeszcze w 2018 roku emisja tony CO2 kosztowała 8 euro. Obecnie jest to ponad 10 razy więcej. Ogromny wzrost kosztów związanych z ETS jest jedną z głównych przyczyn wzrostu cen energii oraz ucieczki przemysłu poza granice Unii Europejskiej.

Czy w obliczu wojny na Ukrainie i potężnego kryzysu energetycznego Parlament Europejski postanowił obniżyć opłaty za emisje CO2? Nic z tych rzeczy. Rozwiązania przyjęte przez eurodeputowanych sprawią, że klimatyczny parapodatek będzie nadal rósł w błyskawicznym tempie.

Taki skutek przyniesie zaproponowane przez PE stopniowe wycofywanie do końca 2032 roku darmowych uprawnień emisyjnych przysługujących dotąd niektórym gałęziom przemysłu. To jednak nie koniec. W nadchodzących latach systemem opłat za CO2 mają zostać objęte również paliwa wykorzystywane w transporcie oraz do ogrzewania budynków.

Zdrożeje praktycznie wszystko
Już od 2024 roku opłaty zostaną nałożone na wewnątrzeuropejski transport morski. Z kolei od 2027 roku klimatyczny parapodatek będą musiały płacić wszystkie statki towarowe wpływające i wypływające z Europy. Transport drogą morską odpowiada za 90 proc. handlu międzynarodowego. Objęcie statków opłatami za CO2 spowoduje więc podwyżki cen w zasadzie wszystkich produktów, które sprowadzamy z innych części świata.

Europarlamentarzyści chcą też, aby od 2024 roku system handlu emisjami obejmował paliwa dla komercyjnego transportu drogowego oraz ogrzewania budynków użytkowych. Z kolei od 2029 roku zapłacimy opłatę emisyjną za paliwo do naszych prywatnych samochodów i opał, którym ogrzewamy mieszkania.

Lekarstwo gorsze od choroby
Drugi projekt przyjęty przez PE dotyczy tzw. mechanizmu CBAM, czyli granicznego podatku węglowego, który ma zostać nałożony najpóźniej w 2032 roku na towary importowane do UE. W założeniu CBAM ma chronić europejski przemysł, który jako jedyny na świecie ponosi tak gigantyczne koszty polityki klimatycznej. W praktyce, jak od dawna wskazują krytycy tego mechanizmu, CBAM wywoła retorsje celne ze strony państw spoza UE, a do tego prawdopodobnie będzie nieszczelny i podatny na manipulacje. W efekcie zamiast pomóc europejskiemu przemysłowi, może stać się dla wielu branż gwoździem do trumny. Z kolei dla konsumentów CBAM oznacza jedno: wzrost cen wszelkich produktów importowanych spoza UE. Począwszy od ropy naftowej i elektroniki, a na bananach i kawie skończywszy.

Kolejne obiecane pieniądze
Europarlamentarzyści w środowym głosowaniu poparli również utworzenie Społecznego Funduszu Klimatycznego, który miałby wspomagać grupy społeczne najbardziej narażone na negatywne skutki polityki klimatycznej UE, takie jak ubóstwo energetyczne, czy wykluczenie komunikacyjne.
PE chce, aby do funduszu trafiało 25 proc. dochodów z opłat emisyjnych nałożonych na transport i budynki oraz część zysku z aukcji certyfikatów ETS. To stanowczo za mało. Koszty, które wszyscy poniesiemy w wyniku wejścia w życie pomysłów Brukseli, będą wielokrotnie większe od ewentualnych rekompensat. Należy też pamiętać, że Społeczny Fundusz Transformacji będzie zarządzany przez Komisję Europejską. Patrząc chociażby na trwający od wielu miesięcy serial z wypłatą pieniędzy dla Polski z KPO, można mieć wątpliwości, czy kiedykolwiek zobaczymy choćby złotówkę z nowego funduszu.
Projekty przegłosowane przez Parlament Europejski będą podstawą do negocjowania z państwami członkowskimi ostatecznej formy nowego europejskiego prawa. Teoretycznie więc Polska może jeszcze zablokować te skrajnie szkodliwe pomysły. Należy mieć nadzieję, że tym razem, dla odmiany, rząd zafunduje nam pozytywne zaskoczenie.

Łukasz Karczmarzyk
źródło foto:pixabay.com/CC0