Jesień złodziejaszków
Jesień musiała przyjść. Co roku przychodzi, nieuchronnie jak komornik do zadłużonego. Mocno pożółkły liście na naszej zielonej wyspie, a farba z trawników malowanych przed Euro dawno już zeszła. W tym jesiennym nastroju chciałoby się zapytać premiera: Jak żyć?, ale trochę strach, bo facet do szczętu stracił poczucie humoru.
Po ciężkim półtorarocznym śledztwie 35 kibiców z Białegostoku zostało skazanych na grzywny za skandowanie „Donald matole, Twój rząd obalą kibole”. Przy innych kibicowskich przyśpiewkach trudno to hasło uznać za coś innego niż uprzejme wyrażenie przez miłośników piłki nożnej dojmującego poczucia niezadowolenia z faktu zamknięcia ważnego dla nich obiektu sportowego. Ale niezawisły sąd uznał inaczej. Ciekawe, co by się stało, gdyby kibice operowali w ramach swojego zwykłego repertuaru, wykrzykując: ” „Donald! Co?…..” lub wyśpiewując „Donald, łobuzie…” Autorowi Antykomora.pl też sąd przysolił. Coś mi się wydaje, że teraz czas na autorów „Donald ma Tolę, Tola ma Donalda”. Nie będzie nikt podkpiwał z Bardzo Ważnych Ludzi. Nie po to brali na swe barki brzemię odpowiedzialności za państwo, żeby im ktoś jakieś podśmiechujki serwował.
Nerwowość rządzących będzie narastać. Jedni powiedzą, że to dlatego, że grunt im się pali pod nogami, inni, że to raczej czapka gore. Jak zwał, tak zwał. Wiadomo, o co chodzi. Coraz mniej ludzi daje sobie wmawiać, że parówka jest krakowską podsuszaną. A gdy obywatel odzyskuje smak, to znaczy, że odzyska też wkrótce wzrok i słuch.
Jesienny czas dobrze wpływa na zmysły. Te zwiastujące upadek zmiany kolory liści, ten zapach butwiejącej ściółki, ten chłód poranno-wieczorny. A i kasztanem można w łeb oberwać, co podobno ma zbawienny wpływ na zahipnotyzowanych propagandą. Ale są tacy, których zmysły budzi tylko i wyłącznie uderzenie po kieszeni. Co prawda wielu uodporniło się na to, że państwo i wielki biznes regularnie i coraz częściej penetruje im kieszeń. Już nie odczuwają, gdy co chwilę zabierają im to piątkę, to dychę, to stówę, sprzedając w zamian marzenia. Ale kiedy marzenie o lepszej płacy zastępuje marzenie, żeby nie być wywalonym z roboty, to ludziom wracają zmysły.
U Tuwima (choć co niektórzy powiedzą, że u Niemena, ale to też jest niezła odpowiedź) jesień mimozami się zaczyna. Poezja życia na zielonej wyspie jest przyziemna. Tu jesień zaczyna się podwyżkami. Parę dni temu jedna z gazet opublikowała informację, że 79 proc. lekarzy przepisuje pacjentom recepty płatne zamiast refundowanych. Jednocześnie NFZ znów wraca z pomysłem wprowadzenia opłat za wizyty u lekarza. To na co, do jasnej cholery, idą składki zdrowotne z naszej wypłaty? Inna gazeta zapowiada 10-procentowe podwyżki wędlin, mleka i serów. Według prognoz analityków, w październiku benzyna znów będzie kosztować 6 zł za litr. A tu jeszcze rząd przygotowuje kolejny VAT na dupę podatnika. VAT na kawę i herbatę ma wzrosnąć z 8 do 23 proc.
Ach, ta jesień. Zaduma, podwyżki, melancholia, expose i te wiewiórki uwijające się, aby podpieprzyć z ogrodu ostatnie orzeszki.
Jeden z Drugą:)