Solidar Śląsko Dąbrow

Jakie podwyżki w służbie zdrowia?

Najpóźniej do 10 sierpnia na konta pracowników zatrudnionych w placówkach medycznych wpłyną wyższe wynagrodzenia. To efekt nowelizacji ustawy o minimalnym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia, która weszła w życie 1 lipca. Zgodnie z jej zapisami podwyższone zostały współczynniki pracy przypisane poszczególnym grupom zawodowym.

Minimalne gwarantowane wynagrodzenia dla poszczególnych grup pracowników są obliczane jako iloczyn współczynnika pracy i przeciętnego wynagrodzenia brutto w gospodarce narodowej z poprzedniego roku. W 2020 roku było to 5167,47 zł brutto. To oznacza, że np. farmaceuta, diagnosta laboratoryjny czy fizjoterapeuta posiadający wyższe wykształcenie i specjalizację nie może mieć podstawy wynagrodzenia niższej niż 5478 zł brutto. Dla osób z wyższym wykształceniem, ale bez specjalizacji, przewidziano podstawę wynagrodzenia na poziomie 4186 zł brutto. Z kolei dla osób ze średnim wykształceniem, jest to 3772 zł brutto. Dla porównania – jak informuje Joanna Lukosek – w zeszłym roku było to analogicznie: 5164 zł brutto, 3590 zł brutto i 3147 zł brutto, przy czym w tej ostatniej grupie obok osób ze średnim wykształceniem znajdowali się także pracownicy po studiach licencjackich.

W ocenie Krzysztofa Powałowskiego, przewodniczącego „Solidarności” w Górnośląskim Centrum Rehabilitacji w Reptach, podwyżki to krok w dobrym kierunku, ale oczekiwania części środowiska, były nieco wyższe. – Fizjoterapeutów jest za mało, nie możemy się skupić na pracy z jednym pacjentem, tylko biegamy od chorego do chorego. Podnoszenie wynagrodzeń w służbie zdrowia to trochę jak wyścig z czasem i próba zachęcania pracowników medycznych, do tego żeby nie uciekali do innych pracodawców lub na emerytury – mówi szef „S” w GCR.

Spore dysproporcje
W zależności od wykształcenia ustalone zostały także wynagrodzenia zasadnicze pielęgniarek i położnych. Joanna Lukosek, wiceprzewodnicząca Regionalnego Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ „Solidarność” w Katowicach zwraca uwagę, że w efekcie pielęgniarki wykonujące taką samą pracę, otrzymują znacznie zróżnicowane wynagrodzenia. Ich zasadnicze wynagrodzenia – podobnie jak m.in. fizjoterapeutów – wahają się od 3772 zł do 5478 zł. Jak wynika z danych przekazanych przez resort zdrowia, w placówkach objętych zapisami ustawy „podwyżkowej” istnieje blisko 200 tys. etatów pielęgniarskich, z czego blisko 160 tys. dotyczy osób ze średnim wykształceniem, czyli znajdujących się w grupie, w której podstawowe zarobki wynoszą 3772 zł brutto. – Stąd bierze się niezadowolenie pielęgniarek, które wykonują takie same czynności, co ich koleżanki po studiach, ale kształciły się w poprzednim systemie edukacji i skończyły licea pielęgniarskie, a nie studia licencjackie czy wyższe. Praktycznie rzecz biorąc wartość ich pracy jest taka sama – mówi Lukosek. Wiceprzewodnicząca RSOZ NSZZ „S” przypomina, że dysproporcje powstały już na etapie tworzenia ustawy „podwyżkowej”, czyli w 2017 roku i cały czas bardzo trudno je zniwelować. – Na tę kwestię „Solidarność” zwraca uwagę od początku – dodaje.

Ratownicy podzieleni
– Problem polega na tym, że idziemy we współczynniki, a nie w zakresy obowiązków – mówi Łukasz Fica, szef „Solidarności” w Wojewódzkim Pogotowiu Ratunkowym w Katowicach i członek prezydium Krajowej Sekcji Pogotowia Ratunkowego i Ratownictwa Medycznego NSZZ „S”. – W karetce osoba ze średnim wykształceniem posiada takie same zadania i kompetencje co osoba z tytułem magistra. Takie dzielenie ludzi mija się z celem – podkreśla Fica. – Część ratowników medycznych to osoby ze średnim wykształceniem, które ukończyły szkoły policealne, pozostali posiadają studia licencjackie. W polskim systemie edukacji nie ma możliwości skończenia studiów magisterskich na kierunku ratownictwo medyczne. Pielęgniarka z magistrem i specjalizacją ma ponad 5478 zł brutto, ratownik ze średnim wykształceniem 3772 zł brutto. To musi doprowadzić do buntów w ratownictwie – dodaje.

Zapisy ustawy dotyczą pracowników medycznych, czyli takich, którzy mają bezpośredni kontakt z pacjentami. W tej grupie znajdują się także salowe i sanitariusze, których wynagrodzenie zasadnicze nie może być niższe, niż 3048 zł brutto. Jak wynika z szacunków resortu zdrowia, osoby te zyskały średnio ok. 700 zł brutto. – Ci pracownicy od lat zarabiali najmniej, wreszcie ten problem został dostrzeżony – podkreśla Joanna Lukosek.

Co z pracownikami niemedycznymi?
Związkowcy zwracają uwagę, że wciąż nie doprecyzowano kwestii pracowników niemedycznych. Chodzi o dwie grupy pracowników: administrację i obsługę oraz personel pomocniczy m.in konserwatorów, portierów, czy kucharki. – Naszym zadaniem jest bronienie tych ludzi, wśród nich mamy wielu członków – podkreśla Krzysztof Powałowski.

Zgodnie z zapisami ustawy „podwyżkowej” w porozumieniu płacowym podpisanym ze stroną społeczną, bądź w zarządzeniu wydanym przez dyrektora placówki powinny się znaleźć także zasady podwyższenia wynagrodzeń tych osób. Niestety, nie uwzględniono współczynników pracy, według których wynagrodzenia pracowników niemedycznych miałyby zostać obliczone. – Wykształcenie tych pracowników, ich przygotowanie do zawodu, np. osób zajmujących się kadrami i płacami, także powinno znaleźć odzwierciedlenie w wysokości wynagrodzeń i podwyżek – zaznacza Joanna Lukosek.

Agnieszka Konieczny