Solidar Śląsko Dąbrow

Jaki to będzie rok

Jednym z najbardziej widocznych symptomów spowolnienia gospodarczego jest wypychanie pracowników na umowy śmieciowe i do agencji pracy tymczasowej. Stało się to wręcz zjawiskiem masowym w większości branż. Pracodawcy przygotowują się cięć w zatrudnieniu, ale nie będą mówić o zwolnieniach, tylko o nieprzedłużaniu umów. W praktyce to to samo – ludzie tracą pracę. Koszty benzyny, prądu, ceny żywności rosną. Odczuwają to wszyscy, niezależnie od tego, gdzie pracują. Ewentualne podwyżki płac, które udało się Solidarności i innym związkom wywalczyć  w części zakładów pracy i branż, zjada inflacja. Ale z pewnością są gałęzie gospodarki, którym kryzys mocno da się we znaki i takie, w których będzie nieco mniej odczuwalny.

Hutnictwo
Jak przewiduje Lech Majchrzak z Solidarności w Arcelor Mittal Poland w Dąbrowie Górniczej, to będzie bardzo trudny rok nie tylko dla hutnictwa, ale właściwie dla wszystkich branż. A zwłaszcza dla organizacji związkowych. – Zamieszanie wokół przewodnictwa w Komisji Trójstronnej wskazuje, że rząd będzie dążył do konfrontacji ze związkami i unikał dialogu z partnerami społecznymi. Moim zdaniem w dalszym ciągu branże muszą się spodziewać wprowadzania rozwiązań antypracowniczych. Jeśli tak będzie, to konfrontacja jest nieunikniona. Pracownicy są tak zdesperowani, że mogą wyjść na ulicę – ocenia Majchrzak. Jednym z najbardziej widocznych symptomów spowolnienia jest wypychanie pracowników na umowy śmieciowe i do agencji pracy tymczasowej. Stało się to wręcz zjawiskiem masowym w większości branż.
 
Handel
Dla tej branży fatalnie rokują wciąż pogarszające się warunki pracy i płacy oraz ogromna skala zawierania z pracownikami śmieciowych umów. – Musimy zareagować na to nieludzkie zjawisko, bo wkrótce normą staną się pozakodeksowe formy zatrudnienia. Im handel osiąga większe obroty, tym bardziej oszczędza się na kosztach pracowniczych. Tylko nikt nie pyta, gdzie są granice ludzkiej wytrzymałości – mówi Alfred Bujara, szef handlowej Solidarności.

Motoryzacja
Śmieciowe umowy i agencje pracy tymczasowej to także ogromny i wciąż narastający problem w branży motoryzacyjnej, nad którą dodatkowo w związku z kryzysem zawisło coraz bardziej wyraźne widmo redukcji zatrudnienia. – Trudno tu być optymistą. Sprzedaż nowych aut w całej Europie spada, a co za tym idzie, spada również poziom produkcji w polskich fabrykach. Branża motoryzacyjna jest bardzo czuła na kryzys. Nowy samochód to produkt luksusowy, który w trudnych czasach kupuje się w ostatniej kolejności. Pamiętajmy również, że jedno stracone miejsce pracy w wielkim zakładzie montażowym, takim jak w Tychach czy Gliwicach, oznacza utratę kilku miejsc pracy w zakładach produkujących podzespoły, gdzie spowolnienie odczuwalne jest w pierwszej kolejności – mówi wiceprzewodniczący Śląsko-Dąbrowskiej Solidarności Sławomir Ciebiera.

Zbrojeniówka
Co najmniej od 2010 roku dobrą koniunkturą nie mogą się pochwalić pracownicy branży zbrojeniowej. Wówczas w budżecie MON o 5 mld zł obcięto wydatki na zbrojenia. Nadchodzący rok też nie wygląda różowo. – Nie wiemy, jaka będzie sytuacja w 2012 roku. Może się okazać, że znów ograniczone zostaną środki na rozwój i modernizację armii, a to oznaczać będzie likwidację polskiego przemysłu zbrojeniowego. W tym roku 90 proc. naszych dochodów przynosiły remonty dla polskiej armii, a zaledwie 5,5 proc. stanowił eksport. Obecnie wiele zakładów nie ma zdolności produkcyjnych lub są one mocno ograniczone, w wyniku trwającej od 4 lat restrukturyzacji zatrudnienia. W tym czasie pracę straciło około 2 tys. osób – informuje Zdzisław Goliszewski, szef Solidarności w gliwickich Zakładach Zbrojeniowych Bumar-Łabędy. Goliszewski przewiduje, że jeśli w przyszłym roku nie będzie prac remontowych, a przede wszystkim kontraktu eksportowego dla Bumaru, to trudno dopatrywać się optymistycznych scenariuszy dla zakładu.

Kolej
Rząd zapowiedział, że w 2012 roku branża kolejowa będzie jego oczkiem w głowie. Zgodnie z przyjętą uchwałą o ustanowieniu Wieloletniego Planu Inwestycji Kolejowych do 2013 roku na kolei ma zostać zrealizowanych 110 inwestycji na kwotę ponad 20 mld zł. – Padło wiele obietnic, ale przekonamy się, czy zostaną zrealizowane. Na razie podchodzimy do tych zapowiedzi z ogromną rezerwą. Należałoby też pomyśleć o zatrudnieniu, które wciąż jest zbyt niskie w stosunku do obowiązujących przepisów o ruchu i bezpieczeństwie. Ubywa kolejarzy, a w ich miejsce nie zatrudnia się młodych – mówi Henryk Grymel, przewodniczący kolejarskiej Solidarności.

Górnictwo
Okazuje się, że kryzys na razie nie dotknął górnictwa, wręcz przeciwnie mamy świetną koniunkturę na węgiel. Wyjątkowo dobrymi wynikami ekonomicznymi zakończą 2011 rok wszystkie spółki węglowe.
– Perspektywy dla węgla na przyszły rok są równie korzystne. Po raz pierwszy od wielu lat zarząd Kompanii Węglowej zaczyna mówić o rozwoju firmy. Branżę może niepokoić zapowiadany wzrost cen energii i maszyn górniczych, ale pracownicy mogą być spokojni o przyszłość kopalń i o miejsca pracy – mówi Stanisław Kłysz, wiceprzewodniczący górniczej Solidarności. Mimo tak optymistycznych prognoz dla węgla, jedno jest pewne: po debiucie giełdowym Jastrzębskiej Spółki Węglowej nie będzie już zgody Solidarności na prywatyzację kolejnych firm górniczych. Związkowcy przyznają, że obserwując to, co dzieje się w JSW, z pewnością nie będą uczestniczyć w rozmowach na temat prywatyzacji spółek węglowych. – Na razie nie możemy powiedzieć, że podpisane z zarządem JSW uzgodnienia prywatyzacyjne są łamane, ale prezes spółki oficjalnie przyznaje, że te porozumienia istnieją tylko na papierze, a rzeczywistość firmy należy dostosować do obecnych wymogów ekonomicznych – mówi Roman Brudziński, wiceprzewodniczący Solidarności w JSW.
W ocenie związkowców prywatyzacja JSW była potrzebna wyłącznie do załatania dziury w budżecie Skarbu Państwa i do zwiększenia zarobków zarządu spółki. – Prezesi założyli jednoosobowe spółki i wynajmują się do zarządzania firmą. Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że miesięczne zarobki prezesa są równe rocznej pensji średnio zarabiającego górnika. Gdyby pieniądze z prywatyzacji zostały przeznaczone na inwestycje, to wtedy można by się doszukiwać sensu tego przedsięwzięcia – mówi Roman Brudziński.

Beata Gajdziszewska

 

Dodaj komentarz