Solidar Śląsko Dąbrow

Jak kiwają nas firmy ubezpieczeniowe

W ciągu ostatnich 10 lat trzykrotnie wzrosła liczba skarg kierowanych przeciwko towarzystwom ubezpieczeniowym. Ubezpieczyciele nagminnie unikają wypłaty należnych świadczeń lub zaniżają ich wartość. Kary za nieuczciwe praktyki stanowią ułamek czerpanych przez nie zysków. W 2004 roku Rzecznik Ubezpieczonych zanotował 4,2 tys skarg z zakresu ubezpieczeń gospodarczych. W 2013 roku  było ich już ponad 15 tys., przy czym należy pamiętać, że RU jest tylko jedną z instytucji, do których zgłaszane są tego typu skargi. – Łącznie jest tego znacznie więcej. Widzimy to także po liczbie tego typu spraw, z którymi ludzie przychodzą do naszego stowarzyszenia. Z jednej strony ten wzrost wynika z coraz większej świadomości ubezpieczonych, ale z drugiej to oczywiście skutek nieuczciwych praktyk firm ubezpieczeniowych – mówi Marcin Marszołek, prezes Stowarzyszenia Wokanda zajmującego się pomocą poszkodowanym w wyniku wypadków, kolizji drogowych, a także błędów lekarskich. 
 
100 sposobów na klienta 
Najwięcej skarg co roku dotyczy ubezpieczeń komunikacyjnych. W styczniu Rzecznik Ubezpieczonych opublikował raport zatytułowany „Orzecznictwo Sądu Najwyższego a praktyka likwidacji szkód komunikacyjnych”. Wnioski płynące z tej publikacji są porażające. Uchylanie się od wypłat należnych ubezpieczonym świadczeń, bądź ich zaniżanie to powszechne praktyki zarówno w niewielkich, jak i w największych towarzystwach ubezpieczeniowych. Jak wynika z danych RU, w przypadku niektórych firm zdarzają się przypadki wypłat odszkodowań pomniejszonych nawet o 70 proc. Aby wypłacić ubezpieczonemu mniej, niż mu się należy, towarzystwa ubezpieczeniowe powołują się np. na wiek samochodu, odliczając od kwoty odszkodowania amortyzację, czyli zużycie części, co jest niezgodne z prawem. Inna metoda to szacowanie wartości świadczenia na podstawie zaniżonych wyliczeń kosztorysowych, bądź zaniżanie liczby roboczogodzin potrzebnych do usunięcia szkody. Wachlarz trików stosowanych przez ubezpieczycieli jest ogromny.
Pan Adam z Czechowic-Dziedzic kilka miesięcy temu miał stłuczkę. Gdy zatrzymał się na czerwonym świetle, samochód jadący za nim nie zdążył wyhamować i uderzył w tył jego auta. – Oddałem samochód do autoryzowanego serwisu, a po kilku tygodniach dostałem fakturę do zapłacenia. Okazało się, że ubezpieczyciel zakwestionował cenę naprawy, bo wyliczył, że użycie nieoryginalnych części byłoby tańsze – mówi pan Adam.
 
Kowalski jest bez szans
– Większość ludzi, gdy dostanie jakieś częściowe odszkodowanie, to rezygnuje z dalszej walki z ubezpieczycielem. Firmy ubezpieczeniowe wypłacają takie zaniżone świadczenie i liczą, że człowiek się nie odwoła. Bazują na tym, że często ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jakiej wysokości świadczenia mogą żądać. Jeżeli Kowalski ma szkodę na 10 tys. zł, a firma ubezpieczeniowa wypłaci mu 8 tys., to zarobi 2 tys. zł. Jeżeli takich Kowalskich w ciągu roku jest kilka tysięcy, to mamy do czynienia już z bardzo poważnymi kwotami – tłumaczy prezes Wokandy.
 
W starciu z firmami ubezpieczeniowymi zazwyczaj skutkuje dopiero pomoc prawnika. Tak było w przypadku pana Kazimierza z Zabrza. Jego auto zostało uderzone na parkingu przez inny samochód. Do wymiany miał reflektor i błotnik. Zgodnie z prawem na czas naprawy należał mu się samochód zastępczy. – U mojego ubezpieczyciela tego typu sprawę można załatwić tylko poprzez infolinię. Dzwoniłem kilka razy dziennie przez kilka kolejnych dni. Przełączano mnie z działu do działu i za każdym razem pojawiał się jakiś problem. Dopiero gdy skonsultowałem się z prawnikiem i zacząłem podczas kolejnej rozmowy cytować paragrafy, nagle wszystko stało się proste. W dniu, kiedy oddawałem swoje auto do serwisu, o umówionej godzinie na lawecie przyjechał dla mnie samochód zastępczy. Mechanik powiedział mi potem, że pierwszy raz w życiu widział coś takiego – opowiada pan Kazimierz. 
 
Nic się nie zmienia
Rzecznik Ubezpieczonych co kilka miesięcy publikuje różnego rodzaju raporty o patologiach występujących na rynku ubezpieczeń. Temat nadużyć towarzystw ubezpieczeniowych pojawia się cyklicznie, co kilka miesięcy w mediach i wypowiedziach polityków. Jednak tak naprawdę w tej kwestii od wielu lat nic nie zmienia się na lepsze. – Ubezpieczalniom po prostu opłaca się łamać prawo. Jeżeli firma ubezpieczeniowa na uchylaniu się od wypłaty należnych odszkodowań zarabia krocie, a w ramach kary za takie postępowanie dostanie mandat w wysokości kilkuset zł, to rachunek jest prosty. RU nie posiada w zasadzie żadnych narzędzi do dyscyplinowania ubezpieczycieli. Może tylko publikować kolejne raporty, którymi nikt się nie przejmuje. Państwo polskie w tym przypadku nie chroni swoich obywateli, tylko wielki kapitał, który stoi za firmami ubezpieczeniowymi – zaznacza Marcin Marszołek.
 
Łukasz Karczmarzyk
 
 

Dodaj komentarz