Solidar Śląsko Dąbrow

Gospodarka potrzebuje wsparcia

Pierwszym postulatem Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego jest stworzenie systemu osłon dla przedsiębiorstw utrzymujących zatrudnienie w czasie kryzysu. Jednak polski rząd zamiast chronić miejsca pracy po raz kolejny próbuje przerzucić koszty spowolnienia wyłącznie na pracowników.Pod koniec grudnia Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej przedstawiło projekt zmian w Kodeksie pracy i ustawie o związkach zawodowych. Nowelizacja ma dotyczyć możliwości wydłużenia okresu rozliczeniowego czasu pracy do 12 miesięcy oraz wprowadzenia tzw. ruchomego czasu pracy. 7 stycznia projekt negatywnie zaopiniowało prezydium Komisji Krajowej NSZZ Solidarność.

– W Polsce wszystko, co dzieje się w kwestii przeciwdziałania skutkom kryzysu gospodarczego, odbywa się wyłącznie na koszt pracowników. Dlatego jestem bardzo niechętny tym rozwiązaniom proponowanym przez rząd – mówi prof. Ryszard Bugaj z Polskiej Akademii Nauk i dodaje, że tego typu działania mają bardzo poważne konsekwencje dla całej gospodarki. – Chroni się dochody przedsiębiorstw, coraz bardziej obciążając pracowników. Skutkiem takich działań jest choćby spadek realnej wartości wynagrodzeń, która w ogromnym stopniu decyduje o rozmiarach popytu. Z kolei rozmiary popytu są podstawową sprawą dla decyzji inwestycyjnych – mówi prof. Bugaj.

W Europie dbają o miejsca pracy
W innych państwach Unii Europejskiej politycy rozumieją, że walka z kryzysem to zadanie państwa, a koszty spowolnienia powinny być sprawiedliwie rozkładane. W zachodnich krajach wspiera się przedsiębiorstwa utrzymujące miejsca pracy. W Niemczech podczas pierwszej fali kryzysu w latach 2009-2010 powołano m.in. fundusz działający pod auspicjami państwowego banku KfW (Kreditanstalt für Wiederaufbau), udzielający poręczeń kredytów inwestycyjnych dla przedsiębiorstw mających trudności wynikające ze spowolnienia gospodarczego. Wprowadzono również szereg osłon dla pracowników. Państwo zwracało m.in. pracodawcom 50 proc. składki na ubezpieczenie społeczne od pracowników zatrudnionych w niepełnym wymiarze godzin.

W Francji w tym samym czasie rząd wdrożył warty 175 mld euro pakiet mający pobudzić gospodarkę i złagodzić skutki kryzysu dla obywateli. Wprowadzono m.in. szereg różnorodnych ulg podatkowych oraz powołano specjalny publiczny fundusz (Caisse des Dépôts), którego celem było inwestowanie w zagrożone przedsiębiorstwa o strategicznym znaczeniu dla gospodarki. Oprócz tego wprowadzono m.in. system publicznych dopłat do pensji dla pracowników zagrożonych zwolnieniami, którym zredukowano wynagrodzenie lub zmniejszono wymiar czasu pracy.

W Polsce nie zrobiono nic
– Kiedy Niemcy wprowadzali swój wielki program wsparcia dla motoryzacji, premier Tusk z uśmiechem mówił, że oni muszą wydawać ogromne pieniądze, a my nie, bo nasz przemysł samochodowy ma się świetnie. Przez lata nie zrobiono nic i dzisiaj efekt jest taki, że nasi sąsiedzi zza Odry poprawili kondycję swojej motoryzacji, a u nas tyski Fiat zwalnia prawie 1500 osób – mówi dr Zbigniew Kuźmiuk, wykładowca Politechniki Radomskiej i poseł PiS.

– To, że w czasach kryzysu należy stosować instrumenty chroniące miejsca pracy jest poza sporem. Oczywiście istnieje ryzyko nadużyć, gdyż część przedsiębiorców z pewnością zechce sobie w ten sposób finansować zyski, dlatego tego typu instrumenty muszą być starannie przemyślane – ocenia prof. Bugaj i dodaje, że państwo posiada również cały wachlarz innych instrumentów pobudzających gospodarkę. – Jeżeli z powodu kryzysu bardzo zmniejszyła się skłonność do inwestowania podmiotów prywatnych, inwestycje powinno w większym zakresie podejmować państwo. Pytanie jak to sfinansować. Moim zdaniem pieniądze by się znalazły, np. wtedy gdyby najbogatsi obywatele płacili nieco większe podatki.

Wielkie inwestycje czy wielka wyprzedaż?
W październiku w tzw. drugim expose Donald Tusk zapowiedział powołanie programu „Inwestycje Polskie”. Zgodnie z jego założeniami do Banku Gospodarstwa Krajowego mają być wnoszone wybrane udziały spółek Skarbu Państwa, ale z zastrzeżeniem, że MSP utrzyma pakiety kontrolne w spółkach strategicznych. Następnie akcje te będą sprzedawane, co umożliwi pozyskanie dodatkowego kapitału, który będzie przeznaczany na wspieranie inwestycji. – Obawiam się, że to jest pomysł na to, żeby pod osłoną działania rzekomo inwestycyjnego, dokonać przyspieszonej prywatyzacji, czyli szybkiego i taniego wyprzedania resztek naszego majątku narodowego – zaznacza prof. Bugaj.

– Od drugiego expose Donalda Tuska minęły trzy miesiące, a w tej sprawie nie dzieje się nic. Tymczasem redukcje w motoryzacji to dopiero początek zwolnień. Nawet jeżeli za pół roku czy rok ta inicjatywa ruszy, dla wielu branż może już być za późno. Poza tym patrząc na to , jak skończył się wielki, wart 100 mld zł program budowy dróg w wykonaniu PO, wątpię, czy ta ekipa jest w stanie coś takiego sensownie przeprowadzić – dodaje dr Kuźmiuk.

Łukasz Karczmarzyk

Dodaj komentarz