Gigantyczne kolejki do specjalistów


Na wizyty w wielu poradniach specjalistycznych w województwie śląskim pacjenci nie mają już w tym roku żadnych szans. Kontrakty podpisane z Narodowym Funduszem Zdrowia zostały wyczerpane. – W większości poradni wchodzących w skład Zespołu Wojewódzkich Przychodni Specjalistycznych w Katowicach nie ma już terminów na ten rok. Najtrudniej jest się dostać m.in. do kardiologa i neurologa – mówi Katarzyna Jureczko, przewodnicząca Solidarności w placówce.
W Będzinie chorzy na serce na bezpłatne leczenie w przyszpitalnej przychodni kardiologicznej też muszą czekać do 2014 roku. Zapisać się do kardiologa będą mogli dopiero w grudniu, co wcale nie oznacza, że termin wizyty zostanie wyznaczony na początek roku. Jeszcze gorzej jest w przyszpitalnej poradni kardiologicznej w Knurowie. Tam zapisy kolejnych pacjentów rozpoczną się dopiero po podpisaniu nowego kontraktu z NFZ, najwcześniej w marcu przyszłego roku.
Poważny problem mają pacjenci, którzy powinni zgłosić się do endokrynologa. Wizyta u tego specjalisty np. w Jaworznie w poradni przy ul. Partyzantów nie jest możliwa wcześniej, niż w przyszłym roku. Podobnie jest w innych placówkach tego typu. – Poradnie endokrynologiczne otrzymują bardzo małą liczbę punktów, dlatego mogą przyjąć niewielką liczbę pacjentów – informuje Joanna Lukosek, wiceprzewodnicząca Regionalnego Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ Solidarność.
Podkreśla, że bardzo długie kolejki czekają też przed gabinetami ortopedów i rehabilitantów. W przychodni rehabilitacyjnej bytomskiego szpitala nr 2 czas oczekiwania na rehabilitację wynosi ok. 60 dni. – To zbyt długo. Osoby po wypadkach czy złamaniach powinny być rehabilitowane o wiele szybciej, by mogły wrócić do pełnej sprawności – zaznacza Joanna Lukosek. Dwa miesiące oczekiwania na rehabilitację w tej poradni to i tak niewiele. Przychodnia w Katowicach przy ul. Żelaznej przyjmuje zapisy dopiero na kwiecień przyszłego roku, a przyszpitalna poradnia urazowo-ortopedyczna w Piekarach Śląskich – na maj i czerwiec.
Ogromna cierpliwość jest też wymagana od chorych wybierających się do gastrologa. Średni czas oczekiwania na konsultację z tym specjalistą wynosi sześć miesięcy. – W styczniu po leczeniu szpitalnym zapisałam się gastrologa. Wizyta doszła do skutku dopiero pod koniec lipca. Pani doktor była oburzona, że tak późno do niej przyszłam – mówi pani Jola z Będzina.
Związkowcy ze służby zdrowia podkreślają, że niemal wszystkie placówki mogłyby przyjąć większą liczbę pacjentów i skrócić czas oczekiwania na wizyty, ale problemem są zbyt niskie kontrakty podpisane z NFZ. – Placówki mają narzucony limit punktowy, którego nie mogą przekroczyć. Jeżeli to zrobią, to NFZ nie zwróci im pieniędzy – wyjaśnia Lukosek. Podkreśla, że nawet jeżeli jednostki służby zdrowia zwracają się do NFZ o przyznanie dodatkowych punktów, to i tak ich nie otrzymują. Zdaniem związkowców jest to bardzo zła polityka. Ograniczanie limitów na przyjęcia pacjentów w poradniach specjalistycznych, to kosztowny błąd. – Stan pacjenta czekającego dwa lub więcej miesięcy na wizytę np. u kardiologa może się pogorszyć. Ten pacjent może trafić do szpitala i wówczas koszty jego leczenia będą znacznie wyższe – dodaje Joanna Lukosek.