Solidar Śląsko Dąbrow

Eksperyment na bezpieczeństwie

Międzynarodowy Port Lotniczy Katowice w Pyrzowicach stopniowo wprowadza zewnętrzne firmy ochroniarskie do ochrony odpraw pasażerskich. Zdaniem związkowców większość pracowników tych firm nie jest przygotowana do kontroli bezpieczeństwa, nie przeszła wymaganych szkoleń i nie posiada odpowiednich certyfikatów.

– Dopuszczenie pracowników z firm zewnętrznych do ochrony może obniżyć bezpieczeństwo pasażerów i spowodować opóźnienia lotów – mówi Arkadiusz Derebisz, przewodniczący Solidarności w spółce Górnośląskie Towarzystwo Lotnicze S.A. Podkreśla, że większość portów lotniczych nie zleca kontroli bezpieczeństwa firmom zewnętrznym, tylko wzmacnia własne służby ochrony. Obok lotniska Katowice w Pyrzowicach wyjątkiem jest tylko port w Modlinie.

W tej chwili kontrolą bezpieczeństwa na katowickim lotnisku zajmuje się straż graniczna oraz osiemdziesięciu pracowników z wewnętrznej służby ochrony, utworzonej przez zarząd portu. – To doświadczeni ludzie. Większość posiada certyfikat kontroli bezpieczeństwa wydany przez Urząd Lotnictwa Cywilnego – mówi Derebisz.

Po 1 marca 2013 roku sytuacja na polskich lotniskach ulegnie zmianie. W wyniku ubiegłorocznej zmiany prawa lotniczego zniknie z nich straż graniczna. Nowelizacja dopuszcza też możliwość zlecania firmom zewnętrznym wszystkich usług świadczonych w portach lotniczych. Jednak zdaniem związkowców zarząd portu w Pyrzowicach zamiast korzystać z takich firm, powinien rozbudowywać własne służby. Tym bardziej, że organizowane przetargi wzbudzają wiele wątpliwości. – Żeby firma zewnętrzna rzeczywiście mogła kontrolować bezpieczeństwo, powinna zatrudniać 120 pracowników. Tymczasem minimalna liczba pracowników wskazana w ofercie przetargowej wynosi 15. Pozostałe osoby mają zostać doszkolone później – dodaje Derebisz.

Jedną ze spółek, które przystąpiły do przetargu, jest firma Gwarant już rekrutująca pracowników i podpisująca z nimi „umowy szkoleniowe”. – Firma obiecuje zwerbowanym osobom ukończenie kursu i uzyskanie certyfikatu kontroli bezpieczeństwa.  W zamian ludzie zobowiązują się, że będą pracować w spółce Gwarant lub w innym miejscu wskazanym przez pracodawcę – informuje przewodniczący Solidarności w GTL S.A. Podkreśla, że „umowa szkoleniowa” wygasa dopiero po pięciu latach, a pracownicy, którzy zechcą rozwiązać ją wcześniej, będą musieli zapłacić  20 tys. zł. To dziesięć razy więcej niż kosztuje kurs i certyfikat. Zdaniem związkowców może się okazać, że wielu pracowników wpadnie w poważne tarapaty, zwłaszcza jeżeli firma Gwarant nie wygra przetargu. Wówczas osoby, które podpisały „umowy szkoleniowe”, będą skierowane przez tę spółkę do innej pracy, a nawet do innych firm, na co nie będą miały żadnego wypływu.

Dodaj komentarz