Solidar Śląsko Dąbrow

Dominik Kolorz: Na referendum trzeba iść

Iść do tego referendum, czy nie iść? Głosować, czy nie głosować? Ja nie mam wątpliwości. Trzeba iść i trzeba głosować. Politycy zawsze będą robić wszystko, aby instrument referendum umniejszać, marginalizować, ośmieszać. Wszak to ich konkurencja. Niebezpieczna. Dzięki referendum ludzie podejmują demokratyczne, wiążące decyzje polityczne bez partyjnych pośredników.

Politycy z referendum korzystają, gdy już są pod ścianą, albo gdy są do tego zobligowani najwyższymi rangą aktami prawnymi tak, jak było w przypadku referendum konstytucyjnego. Do tego dochodzi jeszcze kluczowa w przypadku referendum kwestia frekwencji. Niska frekwencja to zwykle pożądany scenariusz dla polityków. Pozwala niejako w białych rękawiczkach pozbyć się problemu. Politycy mogą głośno powtarzać, że niska frekwencja jest dowodem, iż taka forma decydowania o własnych sprawach ludzi nie interesuje, że szkoda na to wydawać publiczne pieniądze. To zniechęcanie ma długą tradycję. Ale co więcej, gdy władza podejrzewała, że potencjalne referendum może się cieszyć frekwencją znacznie przekraczającą 50 proc., po prostu do głosowania nie dopuszczała. Tak stało się przeszło dekadę temu, gdy „Solidarność” od połowy grudnia 2011 do połowy lutego 2012 zebrała i złożyła w Sejmie blisko 1,4 mln podpisów popierających ogłoszenie referendum w sprawie utrzymania ówczesnego wieku emerytalnego. W sumie do końca marca zebrano 3 mln podpisów, jednak Sejm 30 marca wniosek odrzucił, a podpisy zmielono.

Od tego czasu minęło już przeszło 11 lat. Choć kwestia wzmocnienia referendum, jako bezpośredniego instrumentu sprawowania władzy przez naród pojawiała się w debacie, to w praktyce nie zrobiono nic, aby uczynić z referendum stały, stabilny element współdecydowania obywateli o państwie. Teraz, 15 października będzie znakomita okazja, aby pokazać politykom, że mamy taką broń, jak referendum i że potrafimy z niej skorzystać. Mam pełną świadomość, że część wyborców odbiera to referendum jako element kampanii wyborczej, że konstrukcja części pytań może budzić poważne zastrzeżenia, że są wyborcy, którzy sposób, w jaki to wszystko przebiega, traktują jako wyraz lekceważenia obywateli przez polityków. I z jednej, i z drugiej strony sceny politycznej. Tych, co krzyczą: „4xNIE” i tych co, krzyczą: „Nie idźcie!” Cóż, gra się tak jak przeciwnik pozwala. Wierzę w dojrzałość społeczeństwa. Nie dajmy sobie obrzydzić idei referendum. Poza wyborami parlamentarnymi raz na cztery lata, czy wyborami prezydenckimi, nie mamy wielu możliwości wpływu na strategiczne decyzje dotyczące naszej Ojczyzny. Referendum jest jedną z tych możliwości, które pozwalają obywatelom stawiać polityków do pionu. Nie możemy tego zaprzepaścić.


Warto pamiętać, że nie trzeba odpowiedzieć na wszystkie pytania, aby głos w referendum był ważny. Ważność głosu jest rozpatrywana odrębnie dla każdego pytania. Wystarczy odpowiedzieć „Nie” na pytanie dotyczące podwyższenia wieku emerytalnego i w przypadku 50 proc. frekwencji, jeśli większość głosujących odpowie „Nie”, to będzie to decyzja wiążąca dla władzy. Spodziewam się też, że dość powszechny sprzeciw wobec narzucanego przez UE przymusowego mechanizmu relokacji imigrantów znajdzie swe odzwierciedlenie w wynikach referendum. Ja będę odpowiadał właśnie na te dwa pytania. Są sformułowane konkretnie i pozwalają precyzyjnie przełożyć opinię obywateli na język aktu prawnego. Na każde z nich odpowiem: „Nie”.

Powtórzę na koniec jeszcze raz. W referendum kluczem jest frekwencja. Jeśli uda się za pomocą odpowiedzi choćby tylko na jedno pytanie skłonić władzę do wykonania demokratycznej decyzji obywateli, to będzie to przełomowy moment dla funkcjonowania społeczeństwa obywatelskiego w naszej Ojczyźnie, w Polsce. Dzięki temu w przyszłości będzie nam łatwiej bronić się przed nieodpowiedzialnymi działaniami polityków, którzy często po wyborach dochodzą do wniosku, że teraz to oni mogą już wszystko. Otóż nie. Jest jeszcze referendum.

Dominik Kolorz