Solidar Śląsko Dąbrow

Wstyd to uczucie raczej nieznane politykom. Empatia, honor, tzw. zwykła ludzka przyzwoitość to anachronizmy. Nowoczesny, czy też raczej ponowoczesny polityk powinien mieć te wszystkie starożytne wynalazki w dupie. Nie bójmy się tego słowa – głęboko. Naszym krajem rządzi facet, który do południa występuje w roli żałobnika na pogrzebie córki znanego sportowca, a po południu gra rozchichotanego i radosnego współtwórcę medali polskich olimpijczyków i współbiesiadnika fetujących zwycięstwo.

Gdy parę lat temu znana polska piosenkarka zrobiła sobie na grobie sesję fotograficzną dla kolorowego czasopisma kobiet sukcesu, byłem przekonany, że to dno dna, że została przekroczona granica granic. Myliłem się. To były dopiero początki lansu funeralnego. Teraz śmierć małego dziecka stała się takim samym narzędziem piarowskim, jak pokazywanie się w towarzystwie rozradowanych mieszkańców rodzinnej miejscowości zdobywcy olimpijskiego medalu. Stypa i wesele tego samego dnia? Dla człowieka bez zasad, honoru i zwykłej ludzkiej przyzwoitości to żadne osiągnięcie. Raczej rutyna. Do południa pogrzeb, po południu karnawał. Jutro może być na odwrót. Grunt to pchać ten wózek władzy.

W sumie żal mi Donalda. Widziałem już niejedną upadającą gwiazdę polityki. Ale ta spada wyjątkową długo i spektakularnie. Jako człek prostolinijny skłonny jestem przypuszczać, że ktoś go zmusza do tych żenujących występów, bo nie wierzę, żeby człowiek nieszantażowany przez nikogo, sam z siebie był zdolny do takich czynów.

Gdyby Donek miał jaja i poczucie humoru, jego koniec wyglądałby inaczej. Może zresztą nie jest za późno. Z zaciekawieniem zobaczę w dworskiej telewizji, jak premier bawi się podczas fety na cześć człowieka, który doczekał wizyty u lekarza specjalisty. Z radością zobaczę transmisję z akademii, podczas której premier będzie gratulował absolwentowi uniwersytetu, któremu udało się znaleźć pracę w przedsiębiorstwie innym niż smażalnia placków lub call center. Z przyjemnością powitam transmisję spotkania Prezesa Rady Ministrów z rodziną dziecka, które bez problemów otrzymało miejsce w publicznym przedszkolu. I razem z premierem uronię łzę patrząc, jak rodzice absolwenta uniwersytetu żegnają swojego potomka wyjeżdżającego w poszukiwaniu pracy do Wielkiej Brytfanii czy innego enerefu.

Jeśli to jest niemożliwe, to proszę chociaż o transmisję z przeprowadzania staruszki przez jezdnię, gdy premier własną klatą będzie chronił starszą panią przed agresorami za kółkiem. I apeluję, żeby na drugiej stronie na premiera i obywatelkę starowinę czekał red. Kraśko, który zapyta beneficjentkę wysiłku premiera, dlaczego tak wspaniale się poczuła, gdy sam Prezes Rady Ministrów przez zebrę ją przeprowadzał? I niech staruszka tylko się łagodnie uśmiecha i nic nie odpowiada, bo jeszcze powie coś od siebie i cały efekt diabli wezmą.

Jeden z Drugą:)

Dodaj komentarz