Solidar Śląsko Dąbrow

Czy czeka nas paraliż w komunikacji miejskiej?

Przewoźnikom organizującym transport publiczny w naszym regionie coraz trudniej znaleźć kierowców chętnych do pracy. Potencjalnych kandydatów zniechęcają niskie zarobki i wysoki koszt uzyskania niezbędnych kwalifikacji. Jeśli sytuacja się nie poprawi, przedsiębiorstwa komunikacyjne mogą stanąć przed koniecznością zawieszenia niektórych linii i ograniczenia liczby połączeń.

Taki problem dotknął już PKM Tychy, które 13 sierpnia poinformowało o zawieszeniu dwóch linii oraz ograniczeniu kursów kolejnych dwóch połączeń. Z informacji przekazywanych przez przedstawicieli spółki wynika, że w ciągu 3 miesięcy z pracy zwolniło się 7 kierowców. Obecnie PKM Tychy zatrudnia ponad 240 kierowców i stara się pozyskać 20 kolejnych.

Jak informuje Andrzeja Badura, przewodniczący Regionalnej Sekcji Komunikacji Miejskiej NSZZ „Solidarność” i szef związku w PKM Sosnowiec, niedobory kadrowe to szerszy problem. Na brak kierowców narzeka większość przedsiębiorstw komunikacyjnych w naszym regionie. Jego zdaniem kierowców zniechęcają przede wszystkim mało atrakcyjne zarobki. – Ludzie dzwonią do kadr i pytają, czy bez dodatków np. za nadgodziny czy pracę w nocy, czyli na „gołym” etacie zarobią ponad 3 tys. na rękę. Gdy się dowiadują, że nie, to odkładają słuchawkę – mówi Andrzej Badura. Podkreśla że, w czasie największych obostrzeń związanych z pandemią COVID-19 część kierowców autobusów z branży turystycznej zatrudniła się w komunikacji miejskiej. Gdy sytuacja w turystyce się poprawiła, wrócili oni do dawnej pracy. Kierowców autobusów kusi też praca na TIR-ach, gdzie mogą zarobić znacznie więcej.

Słowa Badury potwierdza Sławomir Henne, przewodniczący „Solidarności” w PKM Katowice. – W zależności od długości miesiąca i liczby dni wolnych w PKM Katowice brakuje od 30 do 40 kierowców. Planiści robią, co mogą, żeby utrzymać wszystkie linie autobusowe, ale jest to coraz trudniejsze – mówi.

Jak informuje Tadeusz Olejnik, przewodniczący „S” w PKM Gliwice, w tej firmie „od ręki” należałoby zatrudnić 15 kierowców. – Dziury łatane są nadgodzinami, ale jak długo tak można funkcjonować? – pyta przewodniczący „S” w gliwickim przedsiębiorstwie komunikacyjnym.

W ocenie przedstawicieli „Solidarności” barierą zniechęcającą do podjęcia pracy w komunikacji miejskiej są także wysokie koszty uzyskania uprawnień do przewozu pasażerów autobusami. To wydatek od 8 tys. zł do 10 tys. zł. – W PKM Katowice na starcie kierowca dostaje stawkę zbliżoną do płacy minimalnej. Jeśli wcześniej zaciągnął kredyt na zrobienie prawa jazdy i odpowiednich uprawnień, to nie jest w stanie go spłacać – zaznacza Sławomir Henne.

Aby zarobki kierowców mogły wzrosnąć, konieczny byłby wzrost stawek za tzw. „wozokilometry”. W ten sposób rozliczane są usługi świadczone przez poszczególnych przewoźników dla Zarządu Transportu Metropolitalnego, który odpowiada za organizację transportu zbiorowego na terenie Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii. Jak informują związkowcy, z końcem tego roku większości przewoźników wygasają ośmioletnie umowy zawarte jeszcze z KZK GOP, czyli poprzednikiem ZTM. Jednak przygotowane przez ZTM propozycje nowych umów są bardzo wymagające i nie dają nadziei na poprawę sytuacji pracowników. – Żeby spełnić wymagania Zarządu Transportu Metropolitalnego PKM Gliwice musiałoby kupić przeszło 170 nowoczesnych autobusów. Alternatywa więc jest taka, albo będziemy mieć kierowców, albo autobusy, którymi nie będzie miał kto jeździć – podkreśla Tadeusz Olejnik.

aga
źródło foto: commons.wikimedia.org/CC BY SA 4.0/Kevin.B