Solidar Śląsko Dąbrow

Czy chcesz być piękny młody i bogaty?

Pod koniec marca w Berlinie odbyło się lokalne referendum, o którym media w całej Europie rozpisywały się na wiele tygodni przed otwarciem lokali wyborczych. Mieszkańcy stolicy Niemiec mieli zdecydować, czy ich miasto ma osiągnąć tzw. „neutralność klimatyczną” już w 2030 roku. Mieli, ale nie zdecydowali. Większość berlińczyków olała, brutalnie mówiąc, referendum.

Mimo gigantycznej klaki medialnej i kampanii profrekwencyjnej, w sercu najbardziej „zielonego” państwa w Europie za przyspieszeniem klimatycznej rewolucji opowiedziało się zaledwie ok. 18 proc. uprawnionych do głosowania. Żeby referendum było ważne, „za” musiałoby być co najmniej 25 proc.

Wyniki berlińskiego referendum wywołały nie lada konsternację i to nie tylko u naszych zachodnich sąsiadów. W innych europejskich krajach, w tym również w Polsce, co rusz ukazują się wszak sondaże, z których wynika, że zmiany klimatu to temat, który spędza sen z powiek mieszkańców miast i wsi, a lud zamiast chleba i igrzysk, domaga się już wyłącznie wiatraków i paneli PV. Skąd więc ten rozdźwięk? Jak to możliwe, że gdy przychodzi co do czego, ludziom nie chce się nawet iść wrzucić kartki do urny w imię walki o nowy, lepszy świat?

Tak się składa, że jakiś czas temu autor niniejszego felietonu dostąpił zaszczytu znalezienia się w reprezentatywnej próbie respondentów wybranej do jednego z tych sondaży. Pytanie ankietera brzmiało mniej więcej tak: „Czy popiera Pan rozwój odnawialnych źródeł energii, które zapewnią czystą, tanią energię oraz pozwolą na uniezależnić się Polsce od paliw kopalnych sprowadzanych m.in. z Federacji Rosyjskiej”. Równie dobrze mogliby pytać ludzi, czy chcą być młodzi, piękni i bogaci. Wartość sondażu byłaby taka sama.

I kto by tam się przejmował, że prąd z odnawialnych źródeł jest „tani” wyłącznie dzięki gigantycznym dopłatom i jeszcze większym opłatom nałożonym na tradycyjne źródła energii. Kto by zawracał sobie głowę, że kobalt niezbędny do funkcjonowania OZE wydobywają w biedaszybach dzieci w Kongo, a produkcja litu degraduje środowisko w nieporównywalnie większym stopniu niż wydobycie paliw kopalnych. Nie o to przecież chodzi. Tamto jest gdzieś daleko, a my jesteśmy tu. Sondaż ma pokazać trynd, więc pokazuje.

W latach 50-tych ubiegłego wieku w amerykańskim Denver, przeprowadzono eksperyment, który pokazał, że we wszelkich badaniach i ankietach ludzie zamiast mówić to, co naprawdę myślą, wybierają odpowiedź, którą w ich ocenie „wypada” wybrać. Autorzy eksperymentu zapytali respondentów o to, czy chodzą na wybory, wspierają akcje charytatywne, posiadają kartę biblioteczną itd. Po skonfrontowaniu wyników z oficjalnymi danymi statystycznymi okazało się, że ludzie kłamali, aby lepiej wypaść w oczach ankietera.

Choć od tamtego eksperymentu minęło już ponad siedemdziesiąt lat, natura ludzka jest przecież taka sama. Wiadomo, że lepiej zaznaczyć w ankiecie nowoczesne, zielone OZE, niż brudny, kopcący węgiel. Człowiek wypada lepiej przed ankieterem i – co najważniejsze – przed samym sobą.

Niestety rachunek za to dobre samopoczucie robi się coraz wyższy. Horrendalne ceny energii to dopiero początek. Już niedługo nie będzie można w UE kupić samochodu z silnikiem spalinowym. Nie będzie można ogrzewać własnego domu węglem, czy gazem. Nie będzie go można nawet sprzedać, jeśli nie będzie „bezemisyjny”, czyli z pompą ciepła w piwnicy i panelami PV na dachu. Decyzje już zapadły, a następne czekają w kolejce. I nikt już nie będzie nas pytał o zdanie. Ani w referendum, ani nawet w sondażu.

Trzeci z Czwartą;)