Solidar Śląsko Dąbrow

Czy Bumarowi-Łabędy grozi likwidacja?

Miliardy na modernizację armii, budowa nowego polskiego czołgu i modernizacja niemieckich Leopardów. W teorii rządowy program pancerny ma być szansą na rozkwit polskiej zbrojeniówki w tym zwłaszcza Bumaru-Łabędy. W praktyce nad gliwickim zakładem już niebawem może zawisnąć widmo likwidacji.

Zgodnie z opublikowanym w grudniu ubiegłego roku Planem Modernizacji Sił Zbrojnych Rzeczpospolitej Polskiej w latach 2013-2022 rząd zamierza przeznaczyć w najbliższej dekadzie na blisko 140 mld zł modernizację techniczną armii. Znaczna część tej kwoty miałaby zostać wydana na unowocześnienie wojsk pancernych.

Na początku tego roku Ministerstwo Obrony Narodowej zasygnalizowało, że ma zamiar wymienić kilkaset średnich czołgów i prawie tysiąc bojowych wozów piechoty na nowe modułowe konstrukcje z nowoczesnym napędem oraz zunifikowanymi rozwiązaniami wyposażenia i uzbrojenia. W marcu wiceszef MON Waldemar Skrzypczak zapowiedział, że za projekt i wykonanie tzw. platformy uniwersalnej ciężkiej ma być odpowiedzialny gliwicki Bumar-Łabędy i Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Urządzeń Mechanicznych OBRUM. Platforma miałaby stać się podstawą m.in. dla  nowego czołgu podstawowego i innych pojazdów gąsienicowych.

Jednakże przedstawiony z wielką pompą plan coraz bardziej zaczyna przypominać wyłącznie propagandową wydmuszkę. Do dzisiaj armia nie przedstawiła nawet wymogów technicznych, jakie miałby spełniać nowy czołg, a konsekwentne ograniczanie mocy produkcyjnych polskiej zbrojeniówki w ostatnich latach, sprawia, że samodzielna realizacja takiego zamówienia jest nierealna. – Po fali restrukturyzacji, które de facto oznaczały częściową lub całkowitą likwidację wielu zakładów zbrojeniowych, polski przemysł nie jest zdolny do wykonania tego przedsięwzięcia. Nie jesteśmy w stanie wyprodukować chociażby silnika do tego czołgu, bo Zakłady Mechaniczne PZL-Wola zostały zamknięte, a plany przeniesienia produkcji silników do Gliwic spełzły na niczym – mówi Zdzisław Goliszewski, przewodniczący Solidarności w Bumarze-Łabędy.

Jeżeli nawet pieniądze na ambitne plany MON uda się znaleźć, co w czasach kryzysu jest mocno wątpliwe, istnieje duże ryzyko, że zamiast do polskiego przemysłu, środki trafią na konta zagranicznych firm. – Pracę w Polsce musielibyśmy zaczynać od zera, a jeżeli armia będzie miała tak duże pieniądze do wydania, to raczej nie będzie czekać. Więc albo zaopatrzy się za granicą, albo czołgi na zagranicznej licencji będą tylko montowane w Polsce – podkreśla Goliszewski.

Bardzo prawdopodobne jest, że tak właśnie stanie się w przypadku modernizacji 128 niemieckich Leopardów będących w posiadaniu Sił Zbrojnych RP. Modernizacja tych jednostek jest obok budowy nowego czołgu głównym punktem rządowego programu pancernego. Bumar ma realizować tę inwestycje wspólnie z niemieckim koncernem Krauss-Maffei Wegmann. – Niemcy nie dadzą nam przecież dokumentacji remontowej za darmo. Z nieoficjalnych informacji wynika, że ta współpraca miałaby wyglądać tak, że  KMW wyprodukuje wszystko u siebie, a my zajmiemy się wyłącznie montażem. Jeżeli tak się stanie, na każde 100 zł tylko 10 zł zostanie w Polsce, a reszta trafi za Odrę – tłumaczy przewodniczący. 

Obecnie Bumar-Łabędy zajmuje się wyłącznie bieżącymi remontami sprzętu należącego do polskiej armii. Zamówień wystarczy jednak tylko do końca roku. – Bez pomocy rządu nie przetrwamy. Jeżeli nie otrzymamy do realizacji nowego produktu Bumar-Łabędy i naszych  kooperantów czeka likwidacja – zaznacza Zdzisław Goliszewski.
 

Dodaj komentarz