Solidar Śląsko Dąbrow

Culex pipiens molestus

Tak to już świat jest poukładany, że wszystko ma swój cykl, swoje rozgrywki grupowe i fazę pucharową, swój mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor. W mediach corocznie sezon zaczyna się od liczenia rąk i palców pourywanych przez sylwestrowe fajerwerki oraz statystyk pijanych kierowców złapanych na drogach pierwszego stycznia. Potem jest już z górki, bo do wypełnienia gazetowych szpalt i minut czasu antenowego między blokami reklamowymi wystarczą sensacyjne kawałki o tym, że w zimie jest zimno, pada śnieg, a jak napada go za dużo to kierowcy mają przechlapane.

Kiedy nastanie odwilż, a wraz z nią tradycyjne powodzie i podtopienia też idzie jak po maśle. Jakoś tak się składa, że nasze rzeki i rzeczułki co roku jak na złość wylewają w tych samych miejscach, w których co prawda od dawna miały stać nowe wały przeciwpowodziowe, ale poprzedni rząd dał ciała i rozpoczęcie budowy będzie możliwe dopiero w następnej kadencji. Po lub w trakcie sezonu powodziowego przychodzi majówka i można w ciemno odgrzać zeszłoroczne kawałki o grillowaniu, korkach na zakopiance i rzecz jasna nietrzeźwych kierowcach. Następnie rytualne psioczenie o zidiociałych rodzicach posyłających swoje pociechy do pierwszej komunii limuzynami w kreacjach, przy których bledną najwytworniejsze suknie ślubne. No i oczywiście matury, bo gdzie jak gdzie, ale tutaj zawsze zdarzy się jakaś heca.

Niestety mniej więcej od połowy maja zaczyna się lekka posucha i trzeba kombinować. W tym roku medialnym leitmotivem zdecydowanie są komary. Od kilku dni we wszystkich telewizyjnych dziennikach dzielni reporterzy nie dość, że odkrywają przed nieświadomymi niczego widzami, że komary właśnie rozpoczęły swoją krwawą aktywność, to jeszcze przytomnie ostrzegają, że obcowanie z tymi owadami grozi pamiątką w postaci swędzącego bąbla.

Komar jest bardzo wdzięcznym tematem na tzw. „michałka”, czyli lekki, łatwy i przyjemny kawałek na koniec serwisu informacyjnego. Jaki jest komar, każdy widzi i na pewno kilka zdań przed kamerą skleci. Lekarz powie, jak sobie radzić ze swędzeniem, wróżka dorzuci, że bąbel na prawej ręce oznacza romantyczną miłość, a poseł Niesiołowski będzie mógł powiedzieć kilka słów o tym, na czym rzeczywiście się zna. Na upartego o komara zapytać można nawet wojującą feministkę. Wystarczy wziąć na warsztat łacińską nazwę podgatunku owada, która występuje w środowisku miejskim i podmiejskim. Brzmi ona mianowicie Culex pipiens molestus. Nazwa ta dobitnie przecież potwierdza tezę, że samce zawsze wykorzystują samice, bez względu na to, o jakim gatunku biologicznym jest mowa. Jeśli do tego dorzucimy jeszcze plotki rozsiewane przez zatwardziałych męskich szowinistów, że to komarzyce specjalizują się w spijaniu krwi, no to sami przyznacie, że trudno o bardziej jaskrawy przykład skandalicznej dyskryminacji kobiet.

W czasach komuny na murach pisało się, że telewizja kłamie. Dzisiaj trzeba dopisać, że nie dość, że kłamie, to jeszcze nudzi.

Trzeci z Czwartą;)

Dodaj komentarz