Solidar Śląsko Dąbrow

Cisza przed burzą

Kilka lat temu przez Europę przetoczyła się gigantyczna fala protestów przeciwko umowie ACTA. Dzisiaj toczą się negocjacje nad umową TTIP (Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji), która budzi chyba jeszcze większe kontrowersje. Dlaczego ludzie nie protestują?
– Przede wszystkim nie należy tu mówić jedynie o umowie TTIP, ale o pakiecie trzech umów, do którego należą również umowa TISA dotycząca liberalizacji międzynarodowego handlu usługami i CETA, czyli kompleksowa umowa gospodarczo-handlowa między UE i Kanadą. Ta ostatnia już jest wynegocjowana i czeka na zatwierdzenie. Wracając do ACTA, trzeba pamiętać, że w tamtym przypadku negocjacje również trwały kilka lat i nikt się tym specjalnie nie interesował. Szczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że ACTA stała się tematem z pierwszych stron gazet. Dzisiaj sytuacja wydaje się dosyć podobna, prawdopodobnie znowu mamy do czynienia z ciszą przed burzą.

W mediach umowy TIPP, CETA czy TISA przewijają się co jakiś czas, jednak wciąż pozostają na marginesie debaty publicznej. A jak wygląda poziom wiedzy na temat tych umów wśród polityków?
– INSPRO prowadzi obywatelską kampanię dotyczącą tych umów i niestety dochodzi do kuriozalnych sytuacji, w których posłowie dopiero od nas dowiadują się, czym one są. Kilka dni temu pan prezydent Andrzej Duda gościł w Kanadzie i powiedział tam, iż ma nadzieję, że Polska będzie pierwszym krajem który podpisze umowę CETA. Wypowiedzi przedstawicieli polskiego rządu na temat tych umów również są niejednoznaczne. To bardzo niepokojące.

Negocjacje dotyczące TTIP toczą się w całkowitej tajemnicy. W rozmowach oprócz Komisji Europejskiej i rządu USA uczestniczą głównie przedstawiciele międzynarodowych korporacji. Czy rządy państw członkowskich Unii Europejskiej będą miały jakikolwiek wpływ na kształt tej umowy?
– To można porównać do sytuacji, w której idziemy wziąć kredyt do banku czy kupić telefon komórkowy na abonament. Dostajemy do podpisu tzw. wzorzec umowy zapisany drobnym druczkiem. Podobnie wygląda sytuacja z umowami TTIP, CETA i TISA. Komisja Europejska próbuje przekonać, że zgoda krajowych parlamentów państw członkowskich nie jest potrzebna do zawarcia tych umów. W „najlepszym” wariancie poszczególne państwa dostaną wzorzec umowny spisany przez negocjatorów i będą go mogły jedynie podpisać lub odrzucić. Pola do jakichkolwiek konsultacji społecznych nie będzie żadnego.
 

Zgodnie z oficjalnym przekazem celem TTIP ma być zniesienie barier w handlu między USA i Unią Europejską i ujednolicenie standardów prawnych. To brzmi dosyć niegroźnie…
– W praktyce to zniesienie barier może oznaczać ograniczenie praw konsumentów, rolników czy pracowników, a standardy będą ujednolicane jedynie w dół. Jako przykład można tu podać obowiązującą w UE tzw. zasadę ostrożności. Według tej zasady, gdy korporacja chce wprowadzić na rynek jakąś nową substancję, musi udowodnić, że jest ona bezpieczna dla konsumentów. W USA jest odwrotnie, to obywatele muszą dowieść, że nowa substancja wprowadzona na rynek jest niebezpieczna. Od 1976 roku w Stanach Zjednoczonych na 84 tys. substancji chemicznych, które znalazły się w obrocie handlowym, udało się wprowadzić ograniczenia tylko w przypadku 6. Nie 6 tysięcy, ale sześciu substancji. Dla UE wprowadzenie podobnych zasad może skończyć się zniesieniem jakichkolwiek ograniczeń dotyczących jakości żywności, GMO itd.

Kto zyska na TTIP? Oficjalna narracja głosi, że umowa przyczyni się do wzrostu gospodarczego w Stanach Zjednoczonych i Unii Europejskiej…
– Tu trzeba wyraźnie podkreślić, że na tej umowie zyskają międzynarodowe korporacje, a stracą zwykli ludzie, zarówno w UE, jak i w USA. Jeśli chodzi o wpływ przyjęcia TTIP na wzrost gospodarczy w poszczególnych krajach, to kilka dni temu ukazał się raport dotyczący tej kwestii przygotowany na zlecenie Komisji Europejskiej. Na 28 państw ujętych w badaniu Polska znalazła się na 27 miejscu, wyprzedzając jedynie Maltę.

W umowie TTIP jest mowa o mechanizmie ISDS, który ma służyć rozstrzyganiu sporów między państwami i inwestorami przez prywatne trybunały arbitrażowe…
– Takie trybunały już działają na zasadach dwustronnych umów, które również Polska podpisywała w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, a dzisiaj podpisuje się je w krajach Trzeciego Świata. Postępowania przed tymi trybunałami są tajne, a od ich orzeczeń nie ma odwołania. Mechanizm ISDS ma wzmocnić i rozszerzyć ich działalność. Zgodnie z ISDS, jeśli jakaś korporacja uzna, że regulacje prawne wprowadzone przez rząd danego państwa godzą w jej interesy, może pozwać to państwo przed trybunał arbitrażowy i domagać się gigantycznego odszkodowania. W 2015 r. Polska była pozwana przez zagraniczne firmy w arbitrażu inwestycyjnym na kwotę 10,3 mld zł.

Co my jako obywatele możemy zrobić, aby nie dopuścić do przyjęcia umów TTIP, CETA i TISA?
– Największą siłą, jaką dysponuje czynnik społeczny są związki zawodowe, a Solidarność jest tu kluczowym rozgrywającym. Musimy wspólnie mobilizować obywateli i naciskać na rządzących, aby rozpoczęła się prawdziwa debata publiczna dotycząca tych umów. INSPRO za pośrednictwem strony internetowej chcewiedziec.pl zbiera podpisy pod petycją do premier Beaty Szydło w sprawie zagrożeń płynących z umów TTIP i CETA dla rolnictwa i żywności i praw konsumenckich. Natomiast aż się prosi, aby związki zawodowe głośno zaczęły mówić o tym, co te umowy oznaczają dla rynku pracy, praw pracowniczych i przemysłu.

Z Rafałem Górskim, prezesem Instytutu Spraw Obywatelskich rozmawiał Łukasz Karczmarzyk

 

Dodaj komentarz