Solidar Śląsko Dąbrow

Biurokracja sama się wyżywi

Co przychodzi Wam na myśl, gdy słyszycie słowo „Wałbrzych”? Stawiam dolary przeciwko orzechom, że to samo co i mnie. Biedaszyby, bezrobocie i brak jakichkolwiek perspektyw, to tylko pierwsze z brzegu skojarzenia. Wałbrzych to chyba najlepszy przykład tego, co kryje się pod magicznymi określeniami takimi jak „restrukturyzacja” czy „wygaszanie”. Ale nie o tym będzie ten felieton. O skutkach likwidacji przemysłu w Wałbrzychu napisano i powiedziano już chyba wszystko, a mimo to zagorzałych zwolenników restrukturyzowania i wygaszania kolejnych regionów Polski wciąż nie brakuje.

Felieton będzie o 500 metrach kwadratowych Wałbrzycha, które dają utrzymanie kilkunastu rodzinom. Tyle właśnie zajmuje bazar przy ulicy Nowy Świat w centrum tego miasta. Na bazarze stoją budki z mydłem i powidłem, takie same jak te, które można spotkać w niemal każdym polskim mieście. Budki nie są ani ładne, ani nowoczesne. Ale są i dają pracę, co jest wartością samą w sobie, szczególnie w takim mieście jak Wałbrzych. Kilka miesięcy temu ludzie handlujący na bazarze wpadli na pomysł, że postawią sobie nowe, ładne pawiloniki, zamiast prowizorycznych, odrapanych budek. Gdy poszli do urzędu załatwić potrzebne kwity, okazało się, że zgody na budowę nie dostaną, bo władze miasta już wcześniej postanowiły, że na miejscu ich bazaru zbudują parking na 12 samochodów.

Decyzja zapadła i nikt takimi błahostkami jak prawo własności nie będzie się przejmował. Żeby wyrzucić sklepikarzy, władza skorzysta z przepisów drogowej specustawy pozwalającej wywłaszczać ludzi za odszkodowaniem z należącej do nich ziemi. Przepisy te wykorzystywane są przy budowie autostrad. Z tym że w przypadku autostrad ludzie dostają przyzwoitą kasę, budują sobie nowe domy gdzie indziej i nikt do nikogo nie ma pretensji. Kupcom z Wałbrzycha nic po odszkodowaniu, bo wraz z bazarem stracą klientów, a więc i źródło utrzymania swoich rodzin.

Gdyby nie przypadek, sklepikarze w ogóle nie dowiedzieliby się, że dni ich bazaru są już policzone. Urzędnicy, którzy powinni służyć obywatelom, podjęli decyzję o losie tych obywateli ponad ich głowami. Nikt nie wpadł na to, żeby cokolwiek konsultować, negocjować, zaproponować inne miejsce na bazar, lub chociaż pomóc kupcom w znalezieniu nowego zajęcia. Co tam, że ludzie, którzy w mieście z ponad 20-proc. bezrobociem sami stworzyli sobie miejsca pracy, teraz wylądują w kolejce po zasiłek lub zbiorą manatki i wyjadą za granicę. Władza chce wybudować parking, to będzie parking i nikomu nic do tego. Będzie ładna kostka brukowa, a obok pewnie tabliczka z napisem „dofinansowano ze środków Unii Europejskiej”.

Nie wiem, z jakiej opcji politycznej są władze Wałbrzycha, ale w gruncie rzeczy to nie ma najmniejszego znaczenia. Pokusa sprawowania władzy nad obywatelami zamiast w ich imieniu jest równie silna dla jednych i drugich, trzecich i czwartych. Bez względu na to, czy urzędnicy są wybierani w ustawionych konkursach, jak było do niedawna, czy mianowani bezpośrednio przez swoich politycznych pryncypałów, jak to jest obecnie. Jak Polska długa i szeroka, inwestycje w miastach wyglądają dokładnie tak samo jak w Wałbrzychu. Nowe parkingi, chodniki, ścieżki rowerowe i ewentualnie odnowione elewacje starych kamienic. To zrobić jest stosunkowo prosto, efekt widać od razu, a i Unia chętnie pieniądze na to daje. Tym, że cała ta rewitalizacja będzie o kant dupy potłuc, jeśli ludzie nie będą mieli roboty i wyjadą na zmywak, mało kto się przejmuje.

Trzeci z Czwartą:)

 

Dodaj komentarz