Biedni, bo zakompleksieni
W kraju nad Sekwaną i Loarą jest takie powiedzonko, które w oryginale brzmi soul comme un Polonais, czyli pijany jak Polak. Oznacza ono człowieka, który mimo spożycia znacznej ilości napojów wyskokowych zachowuje sprawność fizyczną i trzeźwe myślenie.
Znane są co najmniej trzy wersje pochodzenia tego przysłowia i wszystkie wywodzą z czasów napoleońskich. Moja ulubiona wiąże się z bitwą pod Frydlandem. Otóż po wygranej potyczce cesarz zarządził odpoczynek. Impreza trwała ponoć 3 dni. Gdy wszyscy rozluźnili się już na dobre, biesiadników zaskoczył kontratak rosyjskiej armii. Okazało się, że jedynie polskie oddziały nadają się do walki, a spożyte procenty tylko dodały im animuszu, bo sami zdołały odeprzeć nieprzyjaciela i osłonić resztę „zmęczonych” kolegów. Następnego dnia Napoleon w rozkazie do żołnierzy miał napisać „Jeżeli już macie pić, to pijcie jak Polacy”.
Z jednej strony fajnie, uśmiech zadowolenia na gębie się pojawia, ale z drugiej coś jednak nie teges. Nie mogło być np. „mądry jak Polak”, albo „przystojny jak Polak”? Dlaczego jak już gdzieś na świecie wymyślą o nas pozytywne powiedzonko, to musi się ono wiązać z wydolnością wątroby, a nie na przykład z możliwościami mózgoczaszki. Byłoby jeszcze pół biedy, gdyby nie nasze narodowe kompleksy wobec Zachodu i wieczne poczucie niższości wobec wszystkiego co za Odrą i jeszcze dalej. Bo tak, gdy jakiś Polak ucieknie z zielonej wyspy do bankrutującej Francji na zmywak i usłyszy soul comme un Polonais, to nie wiadomo, czy ma bidok podziękować, czy bić w mordę.
Przez te właśnie kompleksy za każdym razem, kiedy najmniejsza choćby zagraniczna gazeta napisze dwa pochlebne zdania o naszym kraju, nadwiślańskie media przez tydzień piszczą z zachwytu. A jak dzieje się u nas źle, to trzeba zacisnąć zęby, bo „co sobie o nas pomyślą na Zachodzie”. Niestety jednak to, co nasi politycy i media nazywają Zachodem, nie ma często nic wspólnego z rzeczywistością, a jest jedynie zręczną propagandową sztuczką, która młodzi zakompleksieni z dużych miast łykają jak głodne pelikany. Każą ci pracować na umowie śmieciowej za 1200 zł brutto? Trzeba przecież uelastyczniać rynek pracy tak, jak zrobili to na Zachodzie. To nic, że „elastyczny” w Polsce nie ma nic wspólnego z „elastycznym” zza Odry. Wywalili cię z roboty, bo twój zakład bankrutuje, a rząd nie kiwnął palcem, żeby ci pomóc? No przecież politycy nie mogą ingerować w gospodarkę. Trzeba budować kapitalizm i zdać się na niewidzialną rękę rynku, jak na Zachodzie. A zamiast protestować i urządzać strajki, lepiej porozmawiajmy o związkach partnerskich. I mniejsza o to, że na tym samym Zachodzie rządzący pomagają swoim zakładom w kryzysie i ratują miejsca pracy, bo po prostu czują się odpowiedzialni za swój kraj i jego obywateli.
Więc jak to jest w końcu z tym Zachodem? A no tak. W zeszłym roku w Danii, jednym z najbogatszych krajów UE okazało się, że pewna firma budowlana nie zapłaciła kilkudziesięciu swoim pracownikom z Polski. Co zrobili Duńczycy? Zaczęli strajk, bo wiedzieli, że jak pozwolą na dziadostwo wobec polskich kolegów, to prędzej czy później i oni dostaną po tyłku.
26 marca w naszym regionie przeprowadzony zostanie strajk generalny, żeby wreszcie zagonić towarzystwo z Wiejskiej do roboty. To od Ciebie zależy, czy uda nam się obronić swoje miejsca pracy, tak jak to robią na Zachodzie, czy przez kolejne kilkadziesiąt lat będziemy z kompleksami patrzeć na ten Zachód i zazdrościć.
Trzeci z Czwartą:)