Bez płacy nie ma kołaczy
Połowa Polaków zarabia „na rękę” mniej niż 2360 zł. W Polsce udział płac w PKB należy do najniższych w całej Unii Europejskiej. Na dodatek płace rosną znacznie wolniej od wydajności pracy.
Jak wynika z opublikowanych kilka tygodni temu danych Głównego Urzędu Statystycznego, średnie miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w styczniu wyniosło 4101 zł brutto. To nieco ponad jedna czwarta pensji przeciętnego Brytyjczyka i trzy razy mniej od średniej płacy w Niemczech czy we Francji.
Średnia krajowa to marzenie
Jeszcze gorzej wyglądają statystyki naszych wynagrodzeń dotyczące mediany dochodów, czyli wartości dzielącej wynagrodzenia na pół. Takie ujęcie znacznie lepiej od średniej arytmetycznej ukazuje rzeczywisty obraz dochodów polskich pracowników. Z danych GUS opublikowanych w grudniu ubiegłego roku wynika, że mediana wynagrodzeń w Polsce wynosi 3300 zł brutto, czyli 2360 zł na rękę. To oznacza, że płace połowy mieszkańców naszego kraju są niższe od tej kwoty. Co więcej, jak wskazuje raport, zarobki jednej trzeciej pracujących Polaków oscylują w okolicy 2470 zł brutto, a 10 proc. najniżej uposażonych pracowników uzyskuje dochód na poziomie 1718 zł brutto.
Choć część przedsiębiorców i ekonomistów przy każdej okazji utyskuje na zbyt wysokie ich zdaniem koszty pracy w naszym kraju, które rzekomo obniżają konkurencyjność polskich firm i hamują gospodarczy rozwój, w rzeczywistości godzinowe koszty pracy należą u nas do najniższych w całej UE. Pod tym względem wyprzedzają nas nie tylko bogate kraje zachodniej Europy, ale również m.in. Czechy, Słowacja, Estonia czy Chorwacja.
Udział płac w PKB
Znacznie ciekawsze jest jednak porównanie udziału płac w Produkcie Krajowym Brutto w poszczególnych krajach. Wskaźnik ten pokazuje bowiem, jak duża w danym państwie jest różnica pomiędzy dochodami osiąganymi z pracy, a dochodami uzyskiwanymi z kapitału. Jak wynika z danych Komisji Europejskiej, udział płac w PKB Polski w 2014 roku wynosił zaledwie 46 proc., czyli aż o 10 punktów proc. mniej niż wynosi średnia unijna. Innymi słowy zarobki osiągane z pracy w Polsce w stosunku do dochodów z kapitału i poziomu rozwoju gospodarczego są niemal najniższe w UE. Ponadto wskaźnik ten z roku na rok jest coraz bardziej niekorzystny dla pracowników. Jeszcze w 1999 udział płac w PKB wynosił w Polsce 69 proc. – o 23 proc. więcej niż obecnie.
Pracujemy lepiej, zarabiamy gorzej
Zgodnie z obiegową opinią powtarzaną przez część ekonomistów i polityków niski poziom płac w Polsce wynika głownie ze słabej wydajności pracy. Choć rzeczywiście produktywność w naszym kraju to niespełna 67 proc. średniej unijnej, to jednak wydajność pracy w Polsce rośnie niemal najszybciej w całej UE, za to tempo wzrostu płac jest prawie najniższe. Jak wynika z opublikowanego w 2014 roku raportu „OECD Factbook”, w latach 2001-2012 produktywność w naszym kraju rosła średnio o 3,3 proc. rocznie. Dla porównania w Czechach wzrost ten wyniósł 2,8 proc., na Węgrzech 2,2 proc., a w Wielkiej Brytanii zaledwie 1,1 proc. W tym samym okresie pensje Czechów rosły rocznie o 1,8 proc., Węgrów o 3,7 proc., a Brytyjczyków o 2,3 proc. Z kolei wynagrodzenia w Polsce rosły w tym okresie średnio o 0,9 proc. rocznie. Gdyby wzrost płac nad Wisłą był proporcjonalny do zwiększającej się efektywności pracy, już w 2012 roku średnie wynagrodzenie w naszym kraju wynosił by ponad 5 tys. zł.
Błędne koło
Tłumiony przez wiele lat wzrost wynagrodzeń to problem nie tylko pracowników, ale całej gospodarki. Wyższe płace napędzają konsumpcję, a popyt jest głównym motorem wzrostu gospodarczego. Co ciekawe, pośrednio przyznają to nawet pracodawcy, często ci sami, którzy psioczą na wysokie koszty pracy. Jak wynika z przeprowadzonego przez Narodowy Bank Polski w 2013 roku Badania Ankietowego Rynku Pracy, jako główną przyczynę ostrożności w inwestowaniu w rozwój swoich firm pracodawcy nie wskazują wcale zbyt wysokich obciążeń związanych z zatrudnianiem pracowników, czy też licznych danin publiczno-prawnych. Główną barierą rozwoju w ich ocenie jest obawa, że nie znajdą popytu na swoje produkty i usługi. Im szybciej przedsiębiorcy zrozumieją, że popyt ten pojawi się wraz ze wzrostem wynagrodzeń, tym lepiej. Również dla nich samych.
Łukasz Karczmarzyk
infografika na podst. danych z raportu OECD Factbook 2014