Solidar Śląsko Dąbrow

Będą zaskoczeni i przestraszeni

Po piątkowej blokadzie Sejmu pojawiły się zarzuty, że źli chłopcy z Solidarności psują obyczaje, że działają nielegalnie, że naruszają godność posłów.
– Te zarzuty są nietrafione i niezrozumiałe. Demokracja polega również na tym, że każdy ma prawo do protestu, również w bardzo ekspresyjnej formie. Podczas wszystkich naszych dotychczasowych akcji, związanych z protestem przeciwko podwyższaniu wieku emerytalnego, szczególny nacisk kładliśmy na dyscyplinę. Nie było anarchii, unikaliśmy radykalnych form wyrażania niezadowolenia. Natomiast fakt, że zdecydowaliśmy się na symboliczną, bo trwającą raptem parę godzin blokadę Sejmu, wynikał z aroganckiej postawy parlamentarzystów. Nie chciano z nami rozmawiać, zignorowano podpisy dwóch milionów Polaków pod wnioskiem o referendum. Władza pokazała, że zupełnie się z ludźmi nie liczy, że ma ich gdzieś, a oliwy do ognia dolała Ewa Kopacz, odmawiając delegacji Solidarności wejścia na galerię sejmową w dniu głosowania. To nie jest przecież jej prywatny Sejm.

Czy ta blokada nie była więc wyrazem bezsilności?
– Nie. Wręcz przeciwnie. To był wyraz tego, że nasz związek nie będzie wpisywał się w ten nurt establishmentu politycznego, że nie będzie się wpisywał w standardy jakiejkolwiek partii politycznej, tylko będzie robił to, do czego jest powołany. Będzie bronił pracowników, zarówno na szczeblu zakładu, jak i na szczeblu państwa. Będzie kontrolował działania władz, bez względu na to, z jakiej partii się wywodzą. Myślę, że nasze ostatnie działania dobrze wkomponowują się w to, co myślą i czują Polacy o tych, którzy rządzą w naszym kraju od ponad 20 lat. Gdy spojrzeć na tę naszą, pożal się Boże, klasę polityczną, to są to te same osoby od blisko ćwierćwiecza, tylko partyjne szyldy się zmieniają i Polacy tych polityków mają już naprawdę serdecznie dosyć.

W mediach często pojawia się zarzuty, że Solidarność znów pokazała, że jest przybudówka partyjną, że posłów PiS wypuszczano na zewnątrz, że prezesa Kaczyńskiego wręcz z honorami wyprowadzono z blokady…
– Tam, gdzie posterunki obstawiała śląsko-dąbrowska Solidarność, ani mysz się nie prześlizgnęła, ani poseł z PO, ani z żadnego innego ugrupowania, bo taka była decyzja. Cieszymy się, że posłowie opozycji głosowali zgodnie z naszymi oczekiwaniami, ale oni mieli też pokazać podczas blokady, że są razem z nami i z drugiej strony barierek blokować Sejm. Akurat śląscy posłowie z opozycji wywiązali się z tego zadania.

Czy było widać zdziwienie lub strach w oczach stojących za barierkami posłów rządzącej koalicji?
– Widziałem strach, w co najmniej jednej parze oczu widziałem szaleństwo, ale dominowała niespotykana arogancja i buta. Podjęto cyniczną próbę prowokacji. Przecież ci posłowie chodzili pod barierki, pokazywali wyprostowany środkowy palec, oskarżając protestujących, że są pijani. Tymczasem widziałem, że to część posłów ewidentnie była pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających. I nie należy się się dziwić, że jeden z prowokatorów otrzymał klapsa kijkiem od transparentu. Gdyby przejrzeć nagrania zarejestrowane podczas tej akcji, to z pewnością zostało zarejestrowane, że tenże poseł najpierw skopał jedną z naszych koleżanek, a dopiero później otrzymał klapsa kijkiem. Kamery z pewnością zarejestrowały też zachowania innych posłów, m.in. byłego wicemarszałka Niesiołowskiego. Szkoda chłopa, bo wydaje się, że on jest naprawdę chory i wymaga wszechstronnej terapii, ale nie może być tak, że robi się teraz z niego bohatera, który został sprowokowany przez dziennikarkę. Cytując klasyka, nie otake Polskę walczyliśmy, w której posłowi wolno robić wszystko, również na granicy prawa, a nawet prawo przekraczać, a prosty obywatel ma tylko jedno prawo – prawo milczeć, nie może nic powiedzieć, nie może zareagować.

Ludzi pod Sejmem nie było zbyt wielu…
– Apatia wśród części działaczy i członków związku jest przerażająca. Marsz w obronie telewizji Trwam zgromadził 80 tys. ludzi, którzy sami przyjechali do Warszawy za własne pieniądze, sami organizowali autobusy. Tymczasem w przypadku związku te koszty transportu są pokrywane z funduszy związkowych, walczymy o prawo do normalnego życia w kraju i co tu dużo ukrywać, mamy problem zebrać choćby połowę tego, co marsz w obronie TV Trwam. Tu zwracam się szczególnie do młodych ludzi. Klikanie myszką, pisanie na forach czy Facebooku to za mało, aby zmusić rządzących do zmian decyzji. Sprawa ACTA pokazała, że do aktywności w Internecie musi dojść aktywność w realnym świecie. Mnie nie przekonują opowieści, że boję się, że jeśli pojadę na manifestację, to zostanę zwolniony z roboty, będę miał kłopoty itd. Dopóki tak będziemy mówić, dopóty każda władza, czy to na szczeblu zakładu, czy samorządu, czy też państwa, nie będzie się ze społeczeństwem liczyć. Aby skutecznie ograniczać ten rozpychający się establishment, musimy działać, a nie gadać. Musimy pokazywać alternatywne rozwiązania i pokazywać liczebność. Jeśli jest nas w Solidarności 700 tys., to na każdej manifestacji w Warszawie powinno nas być przynajmniej 70 tysięcy. Tylko wtedy będą się z nami liczyć.

Na wielu informacyjnych portalach internetowych, niezależnie od linii redakcyjnej, czyli od prawa do lewa, w komentarzach pod relacjami spod Sejmu pojawiało się mnóstwo uwag, że ta blokada to mało, że posłowie powinni bardziej odczuć jej skutki, że jeden klaps dla posła to za mało.
– Związek nie może działać na zasadzie anarchii, ale te głosy świadczą o tym, o czym mówiłem wcześniej. Świadczą o nie dość, że powszechnej, to wciąż rosnącej niechęci do obecnej klasy politycznej. I chyba dochodzimy już do momentu, w którym społeczeństwo będzie się chciało wypowiedzieć, na zasadzie bezpośredniej demokracji, co sądzi o tych politykach. O tym, w jaki sposób dać możliwość społeczeństwu do takiej publicznej wypowiedzi, będziemy się zastanawiać podczas najbliższego posiedzenia Komisji Krajowej, które odbędzie się w przyszłym tygodniu 24 maja. Pewien scenariusz mamy już opracowany i myślę, że spodoba się on Polakom.

Pomysł z wykopaniem przed Sejm 67 piłek chyba się spodobał?
– To był taki happeningowy akcent, mówiący o tym, że jedyne co potrafią rządzący to rżnąć w gałę. Pomysł powstał u nas w regionie. Zresztą już po głosowaniu w sprawie referendum większość działań związku i to nie tylko tych happeningowych, ale przede wszystkim tych strategicznych, jest ustalana w gronie przedstawicieli śląsko-dąbrowskiej Solidarności, przecież przewodniczący związku Piotrek Duda też z naszego regionu się wywodzi. To, co działo się pod Sejmem w piątek i inne pomysły, powstają u nas. Szkoda, że nie wszystkie znalazły akceptację i uznanie, ale to nas nie zniechęca. Na najbliższe posiedzenie Komisji Krajowej, które odbędzie się 24 maja, opracowujemy propozycję scenariusza dalszych działań, które na pewno zaskoczą i mogą ich jeszcze bardziej przestraszyć niż blokada Sejmu.

A jakie to są działania? Czy można nieco bardziej uchylić rąbka tajemnicy? Chodzi o Senat, prezydenta?
– Będziemy odwiedzać senatorów w przyszłym tygodniu w ich lokalnych biurach, aby wręczyć im petycje w sprawie ustawy emerytalnej. Niemniej biorąc pod uwagę układ sił w Senacie, wydaje mi się, że jakiekolwiek demonstracje pod Senatem nie mają sensu. Mamy świadomość, że w parlamencie sprawa jest już zamknięta. Natomiast jeśli prezydent Bronisław Komorowski dąży do tego, aby nie być prezydentem partyjnym, lecz faktycznie prezydentem wszystkich Polaków, to powinien się bardzo głęboko zastanowić nad tym, czy podpisać tę ustawę w tym kształcie. Najbliższe działania manifestacyjno-demonstracyjne z pewnością dotkną Kancelarię Prezydenta, ale jest jeszcze za wcześnie, aby mówić o szczegółach. Na pewno będziemy chcieli dobitnie przypomnieć prezydentowi jego słowa. Przecież on, wygrywając wybory prezydenckie, mówił, że systemu emerytalnego w Polsce nie trzeba zmieniać.

Prezydent języczkiem u wagi? Ale to chyba nie przeraża polityków? Co może ich bardziej wystraszyć niż blokada Sejmu?
– Powiemy o tym 24 maja. Mogę tylko powiedzieć, że ten bardzo już wykrystalizowany scenariusz działań wpisze się w oczekiwania Polaków, da politykom mocno do myślenia, a może nawet zachwieje partyjnymi układami. To wszystko, co mogę powiedzieć.

Z Dominikiem Kolorzem, przewodniczącym Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ Solidarność rozmawiał Grzegorz Podżorny


Dodaj komentarz