Albo podwyżki, albo strajk


Jeżeli do czwartku do godz. 10.00 zarząd Tramwajów Śląskich nie zrealizuje postulatów płacowych przedstawionych mu dwa tygodnie temu przez wszystkie związki zawodowe działające w spółce, to w firmie rozpoczną się przygotowania do strajku ostrzegawczego.
– Domagamy się podwyżek w wysokości 1,5 zł za godzinę dla wszystkich pracowników. To miesięcznie dawałoby ok. 200 zł netto podwyżki. Zarobki u nas są poniżej średniej krajowej. Pracownicy zaplecza zarabiają miesięcznie 1500 – 1600 zł netto. Średnio zatrudnieni w Tramwajach Śląskich zarabiają ok. 1800 zł netto. Z takimi zarobkami naprawdę trudno się utrzymać przy dzisiejszej drożyźnie – mówi Antoni Krzęciesa, przewodniczący Solidarności w Tramwajach Śląskich.
– Tymczasem okazało się, że pracodawca nie zaplanował w budżecie na 2011 rok jakichkolwiek podwyżek dla załogi, nawet inflacyjnej. Mówi, że firmy na to nie stać, a tymczasem prezes oraz wszyscy członkowie zarządu firmy podwyżki otrzymali – dodaje Krzęciesa.
Szef Solidarności w Tramwajach Śląskich podkreśla, że traktuje strajk jako ostateczność. – Mamy nadzieję, że uda się nam porozumieć. Jeśli jednak pracodawca nie zmieni stanowiska, to na początku przyszłego tygodniu wszystkie związki zawodowe działające w spółce uzgodnią harmonogram akcji protestacyjnej. Wyznaczymy terminy strajku ostrzegawczego referendum strajkowego i strajku generalnego – zapowiada Krzęciesa.
Oprócz podwyżki płac związkowcy domagają się wypłaty w maju pierwszej części nagrody okolicznościowej, tzw. „Katarzynki”, zgodnie ze wstępnymi ustaleniami pomiędzy zarządem TŚ a organizacjami związkowymi. Żądają też niezwłocznego przelania środków finansowych na konta funduszu socjalnego poszczególnych jednostek organizacyjnych spółki. Wśród związkowych postulatów są także żądania poprawy warunków bhp.