Albo inwestycje, albo blackout
Już za dwa lata grożą nam przerwy w dostawach prądu. Elektrownie będą musiały wyłączać przestarzałe bloki, a na nowe inwestycje nie ma pieniędzy lub są one blokowane przez unijną politykę klimatyczną. W efekcie pracę w tej branży mogą stracić tysiące osób.
W ostatnim dwudziestoleciu produkowaliśmy znacznie więcej energii niż zużywaliśmy. Jeszcze w 2001 roku nadmiar energii elektrycznej, który pozwalał na jej eksport kształtował się w Polsce na poziomie 12 TWh, czyli ok. 10 proc. krajowego zużycia energii. Tak komfortowa sytuacja spowodowała, że kolejne ekipy rządzące po macoszemu traktowały problem rozbudowy i modernizacji sektora energetycznego. Od 1989 roku zbudowaliśmy zaledwie trzy duże, znaczące dla systemu energetycznego bloki (w elektrowniach Pątnów, Łagisza i Bełchatów) o łącznej mocy ok. 2 tys. MW.
Okres nadwyżek w produkcji energii mamy już niestety za sobą. Jak wynika z rocznego sprawozdania Urzędu Regulacji Energetyki, w 2011 roku produkcja energii elektrycznej brutto w naszym kraju kształtowała się na poziomie 163 153 GWh. W tym samym okresie krajowe zużycie energii elektrycznej wyniosło 157 910 GWh, czyli o prawie 1,9 proc. więcej niż rok wcześniej.
Będą wyłączać bloki i ciąć zatrudnienie
Jeżeli gospodarka będzie rozwijać się w normalnym tempie, zużycie energii w Polsce będzie nadal rosło i za 20 lat ulegnie niemal podwojeniu. Z kolei, bez niezbędnych inwestycji, moce wytwórcze polskich elektrowni będą spadać. W ciągu najbliższych 4 lat elektrownie w naszym kraju wyłączą bloki o mocy 6 tys. MW, czyli blisko 20 proc. zainstalowanej obecnie mocy. Największy państwowy koncern energetyczny PGE do 2016 roku planuje odłączenie od sieci bloków węglowych o łącznej mocy ponad 1,1 tys. MW, m.in w Turowie, Bydgoszczy, Bełchatowie i Dolnej Odrze. Drugi pod względem wielkości Tauron Wytwarzanie wyłączy w tym czasie ponad 1,5 tys. MW m.in. w elektrowniach Łagisza, Łaziska Górne i Stalowa Wola. Stare bloki muszą być wygaszane, bo przeszło 40 proc. z nich pracuje od ponad 40 lat, a to oznacza technologiczny kres ich użyteczności. Zmniejszenie mocy produkcyjnych i brak nowych inwestycji oznacza zwolnienia pracowników. W marcu związki zawodowe działające w Tauron Wytwarzanie podpisały z zarządem spółki porozumienie dotyczące osłon dla pracowników w związku z głęboką restrukturyzacją firmy. Do końca 2014 roku zatrudnienie w spółce ma zostać zmniejszone o ponad 2000 etatów.
Dwudziesty stopień zasilania
Jak wskazuje raport URE, już w 2015 roku nie można wykluczyć przerw w dostawie energii dla odbiorców końcowych w Polsce. Zdaniem większości ekspertów pytanie nie brzmi czy, ale kiedy nastąpi blackout. Według prognoz Europejskiej Sieci Operatorów Systemów Przesyłowych Elektroenergetycznych, Polska jest jedynym europejskim krajem, którego bilans energetyczny jest zagrożony już w 2015 roku.
W miejsce wycofywanych z użytku bloków energetycznych powinny powstawać nowe. Jak szacuje firma doradcza Deloitte, polska energetyka w ciągu najbliższych 20 lat wymaga inwestycji na poziomie co najmniej 50 mld euro. Jednak polski rząd i należące do Skarbu Państwa spółki energetyczne nie kwapią się z budową nowych bloków energetycznych, z kolei inwestycje prywatne są torpedowane przez unijną politykę klimatyczną.
Klimat na zwolnienia
Tak stało się w Elektrowni Rybnik, której właściciel, francuski koncern EdF, miał zamiar wybudować nowoczesny blok węglowy o mocy 900 MW. Jednak 19 grudnia władze koncernu poinformowały o zawieszeniu planowanej inwestycji. Głównym powodem tej decyzji był fakt, iż nie otrzymała ona od Komisji Europejskiej darmowych uprawnień do emisji CO2, przez co cała inwestycja stała się nieopłacalna. Władze EdF podkreślają, że projekt może zostać wznowiony w ciągu najbliższych 3 miesięcy, jeżeli nowy blok otrzyma darmowe uprawnienia emisyjne. Niestety choć minęły już dwa tygodnie, nie widać żadnej aktywności polskich rządzących w tej sprawie. Inwestycja miała kosztować ok. 1,8 mld euro, czyli ok. 8 mld zł i stworzyć setki nowych miejsc pracy. Nowy blok miał zastąpić 4 stare bloki. Nie wiadomo, co stanie się z pracownikami rybnickiej elektrowni, gdy te bloki zostaną za kilka lat wyłączone, a nowy nie powstanie.
Zgodnie z decyzją KE z 13 lipca 2012 roku Polska otrzymała uprawnienia do darmowej emisji 405 mln ton CO2. Uprawnienia te nie obejmują jednak nowych elektrowni, a jako takie właśnie europejscy urzędnicy traktują wymianę starych bloków węglowych na nowe. Przykład Elektrowni Rybnik stawia pod znakiem zapytania również inne planowane lub już rozpoczęte inwestycje w nowoczesne bloki węglowe, mimo że energetyka węglowa nadal jest najtańszą metodą produkcji energii, a nasze własne zasoby węgla pozwalają na wiele dziesięcioleci uniezależnić się od zewnętrznych dostaw surowców energetycznych. Jeżeli nie przeprowadzimy tych inwestycji, już za kilka lat będziemy musieli na masową skalę importować energię z zagranicy. A to z kolei oznacza, zapaść polskiego sektora energetycznego i utratę setek tysięcy miejsc pracy.
Łukasz Karczmarzyk