Solidar Śląsko Dąbrow

Agrofitness

Nie ma rzeczy bardziej skomplikowanej niż sport. Nie ten zawodowy, ale zupełnie amatorski, rekreacyjny. Żeby się o tym przekonać wystarczy zajrzeć na jakikolwiek portal traktujący o bieganiu. Zdawałoby się, że sprawa jest prosta. Każdy głupi wie na czym bieganie polega i prawie na pewno każdy to kiedyś robił. Wystarczy w miarę rytmicznie przebierać nogami i uważać na ewentualne przeszkody. Im żwawiej człowiek przebiera, tym szybciej wokół przesuwa się krajobraz.
 
Proste? Proste. Ale nie dla portali traktujących o bieganiu. Tam okazuje się, że takie lekkomyślne hasanie może skończyć się śmiercią, a w najlepszym wypadku trwałym kalectwem. Po pierwsze trzeba zaopatrzyć się w specjalistyczne buty. Na takie poniżej 4 stówek nawet nie ma co patrzeć. Skoro buty to też skarpety. I wyobraźcie sobie, że specjalne skarpety biegacza również nabyć drogą kupna można. Czym różnią się od zwykłych skarpet poza ceną, autorzy portali traktujących o bieganiu nie do końca wyjasniają. Dobór kolejnych elementów garderoby od skarpet wzwyż, aż do czapki włącznie pomijam, bo szkoda czasu. Tym bardziej że nie mamy jeszcze pulsometru, krokometru, frotek na nadgarstki i pasa na bidon, ani nawet specjalnej aplikacji na smartfona pokazującej, jaki dystans i w jakim czasie się przebiegło.
 
Kiedy już człowiek zostawi całą wypłatę w sklepie sportowym, może ostrożnie rozpocząć trucht. Może też jak większość początkujących biegaczy po 100 metrach uznać, że jutro ma się ciężki dzień w robocie, zanosi się na deszcz, a tak w ogóle to coś jakby strzyka mu w prawym kolanie więc lepiej się nie forsować.
 
Jednak dla wszystkich trawionych wyrzutami sumienia po strawieniu nadmiernej ilości świątecznych pokarmów jest nadzieja. Nie musicie słuchać gości z portali traktujących o bieganiu, nordic walking, czy o jakiejkolwiek innej dyscyplinie sportu. Wystarczą wam grabie, konewka i ewentualnie łopata. Na naszych oczach rodzi się nowa dyscyplina o wyjątkowo niewielkich wymogach technicznych, a imię jej agrofitness. Okazuje się, że mięśnie brzucha i kręgosłupa najlepiej ćwiczyć pieląc grządki, a muskulaturę miejsca, w którym plecy tracą swą szlachetną nazwę najszybciej rozwiniemy, przesadzając kwiaty. Nie wierzycie? Wygooglujcie sobie. W sieci od literatury fachowej aż się roi. Nie żartuję. Tylko czekać, aż zaczną produkować widły zaopatrzone w miejsce na bidon, gumiaki z trzema paskami lub łyżwą namalowaną na boku i rozrzutniki obornika z wbudowanym pulsometrem. Business is business.
 
Jak moda złapie, to już niedługo premier zamiast „Hey Jude” będzie śpiewał na You Tube „O mój rozmarynie”. Chyba, że ten cały agrofitness to tak naprawdę przedwyborcza prowokacja i bezczelna kryptoreklama Polskiego Stronnictwa Ludowego. Jak zwykli mawiać reporterzy pewnej znanej stacji telewizyjnej na trzy litery: Czym to się skończy? Czas pokaże.
 
Trzeci z Czwartą:)
 
 

Dodaj komentarz