Solidar Śląsko Dąbrow

20 lat, a może mniej

W tym roku, po raz pierwszy od 20 lat inflacja przewyższy wzrost wynagrodzeń. Dwie dekady temu podobnie jak dzisiaj nasze pensje zamiast rosnąć, z dnia na dzień traciły na wartości. 20 lat to zarazem dużo i mało. Niby szmat czasu, ale z drugiej strony tak niewiele się zmieniło.

Warszawa, 17 czerwca 1992 roku – otwarcie pierwszej w Polsce restauracji McDonald’s. Kilkanaście tysięcy ludzi, tych anonimowych i tych ze świecznika. Politycy, aktorzy, gwiazdy sportu. Wszyscy cierpliwie czekający na swoją porcję zachodu z frytkami.

Katowice, 29 października dwadzieścia lat później – otwarcie nowego dworca PKP. Tłumy podziwiających dworcową halę, kasy biletowe, toalety z okolicznościowym balonikiem w jednej i papierowym kubkiem darmowej kawy w drugiej ręce.

Obrazek prawie identyczny, a i ludzkie motywy bardzo podobne. W 1992 roku warszawiacy z dumą przeżuwali swoje cheesburgery, czując, że wreszcie stają się częścią zachodniego świata, którego przez lata łaknęliśmy wszyscy, jak kania dżdżu. Co z tego, że po zjedzeniu buły z kotletem mielonym trzeba było wrócić do przaśnej rzeczywistości początku lat 90. 20 lat później katowiczanie czuli dokładnie to samo, robiąc sobie pamiątkowe fotki pod zapalonym uroczyście neonem „Katowice” na dachu nowego dworca. Wreszcie mamy taki dworzec, że jak kuzyn z reichu na święta przyjedzie, to nie będzie się trzeba wstydzić. Te same kompleksy, ta sama dziecinna radość z namiastek lepszego świata.

Na początku lat 90., kiedy biednieliśmy z każdą wypłatą, rządzący mówili, że transformacja musi kosztować, że trzeba nadrobić 50 lat komuny, że budowa dobrobytu wymaga czasu i jak teraz zaciśniemy pasa, to za 20 lat polski robotnik będzie żył jak robotnik w Niemczech czy we Francji, czyli wreszcie będzie żył jak człowiek. Dzisiaj nasze pensje znowu nie nadążają za inflacją i z miesiąca za miesiąc możemy za nie kupić coraz mniej. Ci sami faceci siedzący w tych samych sejmowych i rządowych ławach znowu wmawiają nam, że musimy oszczędzać. Tymczasem przepaść dzieląca poziom życia nad Wisłą od poziomu życia nad Szprewą czy Sekwaną jaka była, taka jest.

Jest tylko jedna różnica. Rządzący nie tłumaczą już swojej nieudolności komuną, bo po tylu latach nikt by już w to nie uwierzył. Dzisiaj mówią za to tak: nie radzisz sobie? Twoja brocha. Straciłeś robotę, twój zakład został zlikwidowany? Jest kapitalizm, wolny rynek, państwo nie może ingerować w gospodarkę. To nic, że inne kraje dbają o swój przemysł i miejsca pracy. Skończyłeś studia i nie możesz znaleźć pracy? Trzeba było iść do roboty zamiast się uczyć. Jak powiedział ostatnio premier, lepiej być pracującym spawaczem, niż bezrobotnym politologiem. Jak jesteś frajer, to teraz cierp. Co z tego, że od przedszkola wmawiali Ci, że studia to podstawa. Zapaść służby zdrowia – wina poprzedników. Likwidowane szkoły, posterunki policji, sądy, komunikacja publiczna – to sprawa samorządów. Rząd nic nie może i za nic nie odpowiada.

Przez 20 lat dawaliśmy się nabierać. Jak będzie teraz? Możesz wziąć sprawy w swoje ręce i zaprotestować. Możesz też przez kolejne 20 lat wierzyć tłumaczeniom rządzących, a zachodnie standardy oglądać tylko od święta, w McDonaldzie.

Trzeci z Czwartą:)

Dodaj komentarz